Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Bwczesnyranek.Oknoszarzałoświtem,wyłaniającympowoli
zmrokukształtymebliwsypialni.Wpowietrzuunosiłsięzapach
ostatnichpokosówtraw.
ObokWitoldanabiałejpoduszcemiarowojakzegaroddychała
jegożonaMarysia.Spałazlekkorozchylonymiustamiibezładnie
rozrzuconymiwłosami.Witold,opierającgłowęozgiętyłokieć,
patrzyłnazarysjejtwarzy.Wydawałasięspacerowaćjeszcze
podachachsnówzdalaodtrosknadchodzącegodnia.
Pileckidelikatnieodchyliłlekkikoc,podktórymsypiałzżoną
wparneletnienoceipoczułchłódporanka.Czasjużprzynieść
cieplejszypled,pomyślał.Opuściłbosestopynadrewnianąpodłogę,
zrobiłznakkrzyżaiwstał,spoglądającwstronęuchylonegookna.
Tachwilaprzedświtembyłaniemalbezszelestna,tylkocojakiśczas,
gdylekkiwiatrporuszyłfirankę,słychaćbyłodelikatnyszmer
muślinu.
Włożyłbiałąkoszulęibryczesyicicho,jakbyprzemierzał
niewidzialnylabirynt,wyszedłzsypialni,starającsięniestąpać
naskrzypiącedeskipodłogi.Przymknąłlekkodrzwiizanimwszedł
dosalonu,zajrzałjeszczedopokojudzieci.Podniósłkołdręzrzuconą
przezAndrzejkajakconocnapodłogę,otuliłspokojnie
oddychającąZosię,obokktórejleżałpiesNeron.Przezchwilęstał,
patrzącnadzieci,pogłaskałrozbudzonegopsa.Neronmachnąłlekko
ogonempoczym,uznając,żejeszczezawcześnienaspacer,obrócił
sięnadrugibokizwinąłdodalszegosnu.
ZcałegodniaWitoldnajbardziejlubiłwłaśnieporęjego
bliscybylitużobok,onsambyłwyspanyipełenenergii,niemusiałsię
śpieszyć,miałczastylkodlasiebie.Wyszedłprzeddom,przeciągając
siętakmocno,żebyłosłychaćtrzaskkości.Popatrzyłwszarzejące
niebo,naktórymwidaćbyłojeszczegwiazdęporannąniczymzapaloną