Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
S
wtenupiorniezimnyporanekodmrażasobietyłek,
zefpolicji,JerrySiebert,zastanawiałsię,dlaczego
zamiastwrócićnakomendęiwypićgorącąkawę.
Siedziałzakierownicąradiowozuibyło
muniewygodnie,bomiałnasobiedwiewarstwyodzieży,
przezconiemógłsięswobodnieporuszać.Wyciągnął
długienogiiwygiąłplecy.Fotelzaskrzypiał,gdysię
przeciągnął.Zastanawiałsię,jakterazjestnaFlorydzie.
Nieczułpalcówustóp.Utytłanesoląbutynadalmiał
mokreodbrei,któraodubiegłegowtorkuzalegała
naulicachWarren.Opróczraportowaniawypadków,które
zdarzałysięzakażdymrazem,gdyktośzjechał
zestromegozboczaCoyHilliniezatrzymałsięnaznaku
stop,ostatnioniewielkiesiłypolicyjneWarrenniemiały
zbytwieledoroboty.
Seibertbyłprawiepewien,żewieczoremjedenzjego
ludzizostaniewezwanydoDepot,obskurnegobaru
naMainStreet,żebyprzerwaćbójkę.GraliBruins,ana
stałychbywalcówbaru,główniebezrobotnych
pracownikówfizycznychimotocyklistów,możnabyło
liczyć,żewezmąprzykładzgraczywhokejaispróbują
sobieprzemodelowaćfacjaty.
UtrzymaniespokojuwWarrenniebyłotrudne.