Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
chodziłomianiopieniądze,anioseks.Jestemlepszy
odcałegotegocholernegogronamorderców,których
interesowałozgwałcenielubokradzenieofiar.
Myślęotym,wciągającdochatyciałochłopaka.Kładę
jetużobokzwłokdziewczyny.Umarlirazemiwspólnie
obrócąsięwproch.
–Miałeśstraszniesłabeostatniesłowa–rzucam
ironicznie.–Zresztątyteż,mojadroga.Alenatojużnic
niemożemyporadzić.
Klękamobokciałiwłączamlatarkę.Wkładamjądoust,
kierującświatłonazakrwawionezwłoki.Wsztucznym
świetletwarzenastolatkówwydająsiędosłownie
porcelanowobiałe.Przypominająupiornemanekiny.
–Obawiamsię,żemogłemzostawićnawasjakieś
ślady…Ostatniogliniarzesąbardzoupierdliwi.
Wiemcośotym.Przeprowadziłemdziesiątkiwywiadów
doswoichksiążek,artykułóworazreportaży.Niemam
wątpliwościcodoprzebieguwydarzeń,którerozegrają
się,gdyktośodkryjetezwłoki.Czynastąpitowcześniej,
niżktośinnyzgłosizaginięcieukochanegosynalubcórki?
Towogólemnienieobchodzi.
Wyciągamzkieszenimaleńkąmetalowąbutelkę
benzynydozapalniczki.Odkręcamjąiwylewam
zawartośćnaciałaoraznadrewnianąpodłogę.
Wpowietrzuunosisięmdłyzapachropy.
–Zapamiętamwasnacałeżycie–rzucam,pocierając
kamieńzapalniczki.–Dziękuję.
Przykładamogieńdosukienkidziewczyny
imomentalniewpowietrzebuchapłomień.Terazjużnie
czućzapachubenzyny.Zastępujegoodórpalonegociała,
włosóworazubrań.Wycofujęsię,patrzącnaswojedzieło.
Tomójpoczątek.Dziśnarodziłemsięporazdrugi[2].