Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zaskoczyłaś.–Wiem,iledobregoudałocisięzrobić.
Jestempodwrażeniem.
–Zaczęłamdziałaćzarazpoukończeniuszkoły.Mój
przyszłymążbyłpierwszymdarczyńcą.–Uśmiechnęła
sięlekkozażenowana.–Taksiępoznaliśmy.
–Czywnajbliższejprzyszłościnieplanujeciejakiejś
akcjidobroczynnej?
–Owszem,dlatego…Nie,nieważne.
–Ocochodzi?–spytałaAmber,ujmującdłoń
Daphne.
–Cóż,zamierzałamzapytać,czyniezechciałabyśnam
pomóc.Dobrze,byzaangażowałsięktośobeznany
ztematem,ktowie,jakatostrasznachorobai…
–Możesznamnieliczyć,chętniepomogę–weszłajej
wsłowoAmber.–Robiszkawałwspaniałejroboty.
Myzmamąniemogłyśmyliczyćna…–Zagryzławargi
iuroniłakilkałez.
–Dziękuję.–DaphneskinęłagłowąipodałaAmber
wizytówkę.–Zarządspotykasięumniewewtorek
odziesiątej.Przyjdziesz?
–Oczywiście,todlamniebardzoważnasprawa
–odparłaAmber,uśmiechającsięszeroko.