Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zamkówpozostawałypodrozkazamiiczujnymokiem
doświadczonychsierżantów.Rzadkowięcsięzdarzało,
byktokolwiekpozwalałimtaksięzaniedbać.
–Wieszco,tychybauparłeśsięmiećzemnąnapieńku
–burknąłbrodatymężczyzna.Wsłowachbrodacza
zabrzmiałaotwartagroźba.Niedbałopozory.Jeszcze
mniejnaniezważał,gdypochwilimilczeniadodał:
–Możesztegopożałować.
–Anibydlaczego?–zapytałHoracezaczepnie.
Trzymanawpozycjibojowejkopiawyraźnie
przemawiałabrodatemudowyobraźni.Horaceuniósłgrot
inapowrótosadziłdrzewcewewspornikuprzy
strzemieniu.
–Nocóż,jeślinaprawdęszukaszzajęcia,nie
powinieneśakuratzemnązadzierać.Otodlaczego…
–odpowiedziałponurak.
Horaceuważnierozważyłjegosłowa.
–Ajaszukamzajęcia?–odpowiedziałpytaniem
napytanie.
Ponurynierzekłwprost,tylkowskazałznakwidniejący
natarczyHorace'a.Przezdługąchwilępanowałacisza.
Wreszcietamtenuznał,żejednakonmusisięodezwać.
–Jesteśrycerzembezpana–rzucił.
Horaceskinąłgłową.Niepodobałymusięmanierytego
osobnika.Prezentowałarogancjęoraznapastliwość
właściwekomuś,ktozagarnąłwładzęnadstan.
–Wrzeczysamej–przytaknął.–Chociażzważ,iżznak
namojejtarczyoznaczajednotylko:unikogoniesłużę.
Nieoznaczanatomiast,żeakuratwtejchwiliszukam
zajęcia.–Uśmiechnąłsię.–Mogęniepozostawać
wniczyjejsłużbiezpowodówosobistych.
Starałsięożyczliwyton,poniechałchoćbycienia
sarkazmu.Alebrodaczanimyślałokazywaćchoćby
odrobinysympatii.
–Nieprzegadujsięzemną,chłopcze.Jeślinawet
posiadaszwłasnegobojowegokoniaorazkopię,niesądź,
żewolnocisięszarogęsić.Widzęprzedsobąobdartego
żebraka,któryniemaroboty.Natomiastjajestem
człowiekiem,którymógłbydaćcizajęcie,gdybyśokazał