Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przedśmiercią?Noskąd?Odpowiedzcieminieprzyjemnimądrale!
PrzykucnąłemnaprzeciwMaluszka,aonodczasudoczasuresztką
siłkierowałswojebrązoweślepkatonamnie,tonaMartę,jakby
prosząc,byśmygoosłoniliprzedtym,conadchodziłogroźne
iprzerażające,takjakzawszedotądchroniliśmygoprzedpomrukami
burzy,czyhukiemnoworocznychfajerwerków...
Amożemiałnadzieję,żetojeszczenieteraz?Przecieżbyłwtym
swoimschowanku,wswojej–jakdotądzawszebezpiecznejskrytce,
wtymswoimazylu,amybyliśmyprzynim,tużobok,obydwoje.
Aletojużbyłodogasanie...
Odchodzeniesięprzeciągało,zaoknemmroczyłasiędługanoc
istrasznaulewapotokamispływałazchmur.
PatrzyłemprzezłzynaMaluszkaidoszedłemdoprzekonania,
żeonchybajużpogodziłsięzlosemiżegotówbyłbyumrzeć,ale
teraztrzymałsiężyciawyłączniedlanas–dlamnieidlaMarty,
najwyraźniejniechcącnamsprawićzawodu,bowidzącnas
czuwającychobok,uznał,żeswoimodejściemprzysporzyłbynam
smutkuipewniejeszczewięcejłez...więccierpiałiwalczyłzagonią...
–Martuniu–powiedziałem,idącdoswojegopokoju–zostaw
gosamego,onprzytobienieodejdzie.
Więczmokrymioczamizostawiłagowtejłaziencenatych
zimnychpłytkachobokumywalki,podniosłasięzposadzkiiodeszła,
aleonjeszczeresztkąsiłdźwignąłsięnałapyiprzywlókłszy
domojegopokoju,usiadłtużprzedmoimistopamiispojrzał
miwoczy.
Aja...ajaniczegoniemogłem...bezsilny...
–Maluszku-Paluszku...zostawiaszmniesamego...niebędziejuż
naszejchłopackiejbandy...Maluszkukochany...chłopaczyno...
–szeptałem.
Jużniemógłdłużejsiedziećigdzieśodszedł,ajaniepodążyłem
zanim,bowiedziałem,żejeślipójdę,toznowuagoniasię
przeciągnie...
Wkońcuzezmęczeniaprzysnąłemiznowuobudziłmniegłos
Marty:
–Tato...Maluszek...tymrazemjuż...
Tak...już.Terazwiedziałem,żetojuż...
Niebyłogowłazience.Leżałwsalonikupodoknem,nagołych
deskachpodłogi,tam,gdzienigdysięniekładłanion,aniRudzia...
tamsobieznalazłostatniemiejscepodnaszymdachem...
Jegoostatniwydechbyłpodzielonyjakbynatrzyodrębne