Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Dzikiechmarypoderwałysiędolotu.Wzbiłysięwpowietrze,
łopoczącszaro-niebieskimiskrzydłami,furkoczącbladymilotkami,
unoszącdrobinypiaskuwpowietrze.Setkidziobówpięłysięostro
wgórę,czyniącharmideritępyhukodbijającysięechemodfasad
pobliskichkamienic.Gwałtownieskierowałysięnapółnoc,poczym
ostrym,zygzakowatymruchemzapikowały.Zatoczyłyniskokrąg
iznówposzybowałykuniebu,gubiącsrebrzystypuchwśródpyłu
ikurzustarej,brukowanejulicy.
Ajednakturyścijekochają.
Brudasy.Latająceszczury.Roznosicielepodłychchorób.
Ależskąd!Symbolpokojuimiłości.Pijąsobiezdzióbków
nakartachweselnych.Gruchająjakmłodzizakochani.Imówisię:
„Atentam…tomiałtakiemiękkieserce”.Noitradycyjnapoczta.
Jakaromantyczna!Aikonografiachrześcijańska?Jeślimarzyłaś
kiedyś,żebylatać,lubśniłocisię,żelataszpolubiszgołębie.
Takmyślisz?
Kołaradośnieturkocząposzynach.Wyblakłytramwajsuniemiarowo,
przystająctotu,totam.Dawnoniemyteszybynieprzesłaniająjednak
świata.Wśródrdzawychzaciekówipyłumiejskiegorozgardiaszu
migająkolejnekamienice.
Iznówprzystanek.Tłumzrzedł.Gwarucichł.
Zwalistakamienicawciążniedoczekałasięremontu.Tuodpadł
tynk,tammuryskruszały.Bramasięniedomyka,naszybachzastygły
minionekropledeszczu.Wisizłamanarynna.