Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zdjęciawnUniversul”nieczęstomożnabyłozobaczyć.Ilustracjebyły
codziennie,aletylkorysunki.
-Copandlanasma?-zapytałwprostProcopiuiwstał,abypo-
daćrękęfotografowi.
-Jeszczenic,aleuchwyciłemparęscennaulicy,jakichwżyciu
niewidzieliście,słowodaję.Dzisiajprzezkilkagodzinstałemnacza-
tachwśnieguzaparatem.Awczorajwyszedłemznimprzezokno
nadwejściemdoTeatruNarodowego-atoconajmniejpiętnaście
metrówwysokości-żebysfotografowaćpanoramęmiasta.Dobrze,
żeniemamlękuwysokości!Osiebiesięnieboję,aleoaparat-to
przecieżnajdroższymodel.Przyniosęwamklisze,jeślijesteściezain-
teresowani,dałbymjedonumerunoworocznego,alezasześćleiza
sztukę,niezacztery,botomateriałpierwszaklasa-Marwanposta-
nowiłzaryzykować.
Miałreputacjęliczykrupy.
-Tylkomiichniepotłuczcie,jakostatnio-dodałzuzasadnioną
troską,aobajredaktorzy,jaknakomendę,zwróciliwzrokwinną
stronę,jedennakalendarzściennyzkanadyjskimiłyżwiarkami,
adruginastospapierównabiurku.
Tobyłoprzykrewspomnienie.Marwanprzyniósłimszklaną
kliszęzezdjęciemzprocesudoktoraBastakiego,absolutnyunikat.
Drukarzupuściłjeiszkłopękłonadwieczęści.Musieliściągnąćdo
redakcjijednegoztrzechrysowników,specjalistęodportretów-
zresztąrywalaMarwana-któryakuratmiałgościnakolacji.Rysow-
nikzłożyłobakawałkiszkłaiodtworzyłobraz:salęsądową,pannę
ElenęGorjannapierwszymplanie,wkapeluszuzpióremsterczącym
jejnagłowiejakptasiczubiznosem,którywpośpiechuwyszedł
trochęzadługiizakrzywionywdół,idołożyłodsiebietwarzstraż-
nikazsutymwąsemwtle.Kochankakobietyiojcadzieciom,dok-
toraBastakiego,orazjednegozobrońców,panaHoriiRosettiego,nie
miałjużczasunarysować,mimożenakliszybyłoichtrochęwidać,
alepannęGorjanrysowałteżwcześniej,jejpostaćświętoszkigoś-
ciłajużwgazecie.Marwanobraziłsięiwyszedł,zamykającbardzo
głośnodrzwi.Bardzo,aletobardzogłośno.Dlategoteżterazobaj
redaktorzyniewiedzielijuż,jakmusięprzypodobać.
23