Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wyglądaćjejpogrzeb.
–No,toposprawie–uciąłtata.
Hopebyłagrzeczna,kołysałasiędopowolnej,
ostrożnejinterpretacji„IHaveaDream”Abby
wwykonaniuparafialnegoorganisty,gdyweszliśmy
dokościoła.Potemstanęłamiędzymnąatatąiwszyscy
odśpiewaliśmy„Gdynatenświatspoglądam,wielki
Boże”,ulubionyhymnmamy.Razemznamiodmówiła
„Ojczenasz”,atatacochwilaposyłałminadjejgłową
spojrzeniamówiące:Nowidzisz!
Chybanawetniezauważyłatrumny,dopókiBrendan
niewstał,żebyprzeczytaćswójwiersz.
Gdyterazotymmyślę,wydajesięoczywiste,żeKev
albojapowinniśmybyligozatrzymać.Alechybaoboje
byliśmytakzszokowani,żeBrendan,zewszystkichludzi
naświecie,napisałwiersz,żenawetnieprzeszłonam
przezmyślgowcześniejprzeczytać.Jeślijuż,tobyło
namtrochęwstyd,żesaminiewpadliśmynaten
pomysł.
Każdy,ktochoćrazmiałwrękachlokalnągazetę,
wie,żesklejeniekilkurymówniewystarczy,
bystworzyćdziełomającewartośćdlakogokolwiek
pozaautorem.UwagęHopezwróciłnieszczęsny
dwuwiersz,rymujący„Zawszeprałaśmojeskarpety”
i„Terazleżyszwtrumnie,niestety”.
–Wtrumnie?–powtórzyła.Jejgłosodbiłsięechem
wcichymkościele.
–Ćśś!–syknąłtata.
–Tree,trumnatojesttopudło?Mamatamleży?
–Musiszbyćterazcichutko,jesteśmywkościele
–odparłam.Zawszedziałało,kiedymamatomówiła,ale