Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nestauniosładłońipodwinęłarękawpłaszcza,
prezentującżelaznąbransoletęnoszonąnaprzegubie.
TakąsamąnosiłaElaina.Kupiłysobiekompletcałelata
temu.Akolitkanabrałagwałtowniepowietrza
iwpatrywałasięwozdobęrozszerzonymioczami.
–Widziszto?–wysyczałaNesta,robiąckroknaprzód
izmuszającakolitkędocofnięciasię.–Towłaśnie
powinnaśnosić,aniejakieśsrebrnedzwonki,któremogą
przyciągnąćtezaczarowanepotwory.
–Jakśmiesznosićcośtakiego!Toohydnapotwarzdla
naszychnieśmiertelnychprzyjaciół...
–Idźmącićludziomwgłowiegdzieindziej–warknęła
Nesta.
Dwiepulchneiładneżonyrolnikówminęłynas
wdrodzenatarg.Gdyprzeszłyobokakolitów,wykrzywiły
sięwtakimsamiegrymasieodrazy,jakiwidniał
natwarzachmoichsióstr.
–Miłującafaesuka!–rzuciłajednaznichwstronę
młodejkobiety.
Niemogłamsięzniąniezgodzić.
Akolicimilczeli.Drugawieśniaczka–natylezamożna,
abymiećnaszyisporynaszyjnikzesplecionego
żelaznegodrutu–zmrużyłaoczyiwyszczerzyłazęby.
–Czyjesteścienaprawdętakgłupi,żenierozumiecie,
conamtepotworyrobiłyprzeztewszystkiewieki?
Cowciążrobiądlaprzyjemności,kiedytylkomogą
uniknąćodpowiedzialności?Wpełnizasługujecie
nakoniec,jakiwasspotkazichrąk.Głupcyidziwki,bez
wyjątku.
Nestazuznaniemkiwnęłagłowąwieśniaczkom.Gdy
tesięoddaliły,zwróciłyśmysięponowniedomłodej
kobiety,którawciążstałaprzednami.NawetElaina
skrzywiłasięzodrazą.Akolitkajednaktylkowzięła
głębokioddechijejtwarzponowniewyrażałajedynie
błogieuniesienie.
–Jarównieżżywiłamtefałszyweprzekonania
–powiedziała.–Ażdodnia,wktórymusłyszałamSłowo
Błogosławionych.Dorastałamwwioscepodobnejdotej.
Równienudnejiponurej.Aleniespełnamiesiąctemu