Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ3
O
nakorytarz,amójpokójwypełniałociepłepowietrzeisłodki
gromnedrzwibalkonowebyłyotwarte,podobniejakdrzwi
zapachniesionyprzezwiatrzogrodów.Miałamnadzieję,
żełagodnabryzadobrzemizrobi,ponieważczekałomniejeszcze
mnóstwopracy.Zamiasttegorozpraszałamnie,sprawiając,
żepragnęłamznaleźćsięgdziekolwiek,bylenietutaj,zabiurkiem.
Westchnęłamiodchyliłamsię,opierającgłowęnaoparciukrzesła.
–Anne!–zawołałam.
–Tak,panienko?–odpowiedziałamojagłównapokojówkazkąta
pokoju,wktórymcośszyła.Niemusiałampatrzeć,bywiedzieć,
żeMaryiLucy,pozostałedwiepokojówki,takżepodniosłygłowy,
żebysprawdzić,czymogłybymiwczymśpomóc.
–Rozkazujęci,żebyśzrozumiała,ocochodziwtymraporcie
–oznajmiłam,wskazującleniwieszczegółowezestawieniestatystyk
militarnych,któreleżałoprzedemną.WszystkieczłonkinieElitymiały
byćztegoprzepytywane,alejaniepotrafiłamsięskoncentrować.
Mojepokojówkiroześmiałysię,zapewnezarównozpowodu
absurdalnościmojegorozkazu,jakidlatego,żewogólejakiś
wydałam.Niepowiedziałabym,żebymmiałazdolnościprzywódcze.
–Przepraszam,panienko,aleobawiamsię,żetowykraczapoza
zakresmoichobowiązków–odparłaAnne.Chociażmojeżądanieijej
odpowiedźbyłyżartobliwe,usłyszałamwjejgłosieautentycznyżal,
żeniebędziemogłamipomóc.
–Dobrze–jęknęłam,siadającprosto.–Będęmusiałasama
tozrobić.Jesteściekompletniebezużyteczne.Jutropoproszęonowe
pokojówki.Mówiępoważnie.
Znowusięroześmiały,ajananowoskoncentrowałamsię
naliczbach.Miałamwrażenie,żetenraportprzedstawiabardzo
niekorzystnąsytuację,aleniebyłamtegopewna.Porazkolejny
zaczęłamczytaćanalizyitabele,marszczącbrwiiprzygryzając
ołówek,kiedypróbowałamsięskupić.
Usłyszałam,żeLucyroześmiałasięcicho,więcpodniosłamgłowę,
żebyzobaczyć,cojątakrozbawiło.Patrzyławstronędrzwi,gdzie,