Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ZPOWROTEMDOKWATERY
Indija,listopad1914
Pokilkudniachpobytunapołudniu,gdyjuż
myśleliśmy,żewreszciezdołamydołączyćdooddziałów
walczącychnafroncienadKolubarą,nieoczekiwanie
dotarłrozkaz,żemamysięudaćnafrontpółnocny,
donowegomiejscapostoju.WyruszyliśmyzMitrovicy
bardzowczesnymświtem,spaliśmywpociąguopierając
głowynaramionachsąsiadów.Podwóchgodzinach
podróżybudzęsię,jakbygwałtownienastałdzień,jakby
przezoknozaświeciłosłońce.Wyglądam,tużkoło
kolejowegonasypupalisięczteropiętrowymłynparowy.
Całewnętrzejestwypaloneiterazpłoniejużtylkoto,
cozawaliłosięnaziemię.Zdajesię,jakbypłomienie
sięgałydonieba,aprzezsetkiokienwczterechnagich
ścianachmożnabyłozajrzećwgłąbjakbywielkiego,
otwartegozgórypieca.Przeztekilkaminut,gdypociąg
przejeżdżkołomłyna,panowaładziennajasnośćiletni
skwar.Naprzeciw,podrugiejstroniehoryzontuniebobyło
prawietaksamoczerwone,jaknadmłynem.Tam
wschodziłosłońceipłonęłonadwidnokręgiemgniewną
czerwonością,podobniejakmłyn,któryjużdawno
pozostawiliśmyzasobą.Zoknapociągupatrzyliśmy
towprzód,todotyłuidwaowepłomienie,dwa
czerwieniejącefragmentyniebabyłytakpodobne
dosiebie,żemożnajebyłopomylić.Najakiejśstacji
pociągprzystajenadłużej.Wartownicykolejowimówią,
żeażtutajsłychaćgrzmotciężkiejartyleriiwZimony.
Każdynadsłuchuje,niektórzytwierdzą,żesłyszą,jatam
nicniesłyszę.Natejopustoszałejstacji,pogrążonej
wniebieskiejpoświacie,panujewielkaporannacisza,
tylkolokomotywawzdycha,zmęczona.Daleko,
zgorejącegomłynabuchanaglefontannapłomieni,
poczymwolnoopada.Zawaliłasięjedna
zczteropiętrowychścian.Obracamsiękuwschodzącemu
słońcu,którepowoliitriumfalniemalujenaczerwono