Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
III
ŚwiętokwiatówwGenzano
Byłotowczerwcu.Zbliżałsiędzieńsławnegoświętakwiatów
obchodzonycoroczniewGenzano1.MojamatkaiMariucciamiałytam
przyjaciółkę,którazeswoimmężemutrzymywaładomzajezdny
igarkuchnię2.Jużodkilkulatwybierałysięnatoświęto,alezawsze
cośstawałonaprzeszkodzie.Tymrazemjednakmiałzamiarichdojść
doskutku,aponieważdrogabyładaleka,postanowionowybraćsię
wwigiliąświęta.Zradościniemogłemprzezcałąnocokazmrużyć.
Nimwzeszłosłońce,jużzajechałvetturino3iniebawem
ruszyliśmy.Porazpierwszymiałembyćwgórach,radosne
oczekiwanierozbudziłoniezmierniemójumysł.Gdybymdzisiaj
kiedyjużsiępostarzałemwpodobnysposóbizrównymuczuciem
jakwówczaspojmowałnaturęiżycie,adlatychuczućznalazł
odpowiedniewyrazy,byłbytozaprawdępoematnieśmiertelny.
Głębokaciszanaulicach,żelazemokutabramamiasta,nakilkamil
rozległaKampaniazsamotnymigrobowcami,gęstamgłaporanna
zakrywającapodnóżegór,wszystkotowydawałomisiętajemniczym
przygotowaniemdowspaniałegowidoku,jakisięprzedemnąmiał
odsłonić.Nawetstojącenaddrogąkrzyżezwybielonyminawietrze
kośćmirozbójników,oznajmujące,żektośniewinnyzostałzabity,
amordercaukarany,niezwykłymiałydlamniepowab.Najpierw
chciałempoliczyćniezmiernąliczbękamiennychłukówakweduktu,
którympłyniewodazgórdoRzymu,aleniedługomisię
tosprzykrzyło.Począłemwięcdręczyćpozostałychtysięcznymi
pytaniamiowielkieognie,którepasterzeporozkładaliwkoło