Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–miałanieuzasadnionąpretensjępannaCartwright.
Podczasobiaduipotemwsaloniebyłoichpełno,
pomyślałaMarianne,aleterazniemanawetjednej
służącej,któraścierałabykurze.LadyEllingtonmoże
utracićdużokrwi,zanimznajdędrogędopozostałych
gości,pomyślałazaniepokojona,alezarazpocieszyła
się,żewszystkobędziedobrze.Muszętylkoodszukać
panaStevensa.
dalejijejoczomukazałysięotwartedrzwisalonu.
Odetchnęłazulgąipospieszyławtęstronę,starającsię
nie
biec.
Nie
chciała
wyglądać
na
spanikowaną,
zwłaszczażeladyEllingtonliczyłanajejtrzeźwość
umysłu.Miałanadzieję,żemężczyźniniezasiedzielisię
wpokojujadalnym.Stanąwszywdrzwiachsalonu,
ujrzałajedyniepanie,którezgromadziłysięprzystoliku
dokart.Uniosłygłowy.Ichtwarzeniebyłyanitrochę
życzliwsze
niż
piętnaście
minut
wcześniej,
kiedy
opuszczałatopomieszczenie.
Poszła
–Możemywczymśpomóc,pannoDomville?–spytała
ladyCartwright,przeciągającsamogłoski,jakgdyby
uprzejmośćprzychodziłajejznajwiększymtrudem.
–LadyEllingtonsięzraniłaipotrzebujepomocy.
MuszęznaleźćpanaStevensa–wyjaśniłaMarianne.
–SirWarrena–skorygowałaznaciskiempanna
Cartwright,ukazująckrzywyprzedniząb,idodała:-
Wrazzinnymipanamiprzebywajeszczewjadalni.
–Powiemlokajowi,żebygopoprosił.Ostatecznie
toniemożebyćnicpoważnego.–LadyCartwright
posłałaironicznyuśmieszekladyAstleyiladyPreston,
któresiedziałyobokniejprzystoliku.
–Nie,dziękuję,samaponiegopójdę.–Marianne