Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁCZWARTY
Wszyscymyślą,żeoninieżyją.
Chodziomoichrodziców.
Chcępowiedzieć,żeludziepróbująbyćdelikatni,
oferująmiłesłowaiwsparcie.Mówiąmi,żetrzebamieć
nadzieję.Mówią,żecudasięzdarzają.Jakieśtakie
gadki.Jeszczeniktnienapomyka,żeidlamniezaświeci
kiedyśsłońce.Alejestemprawiepewna,
żeinatoprzyjdziepora.Wiecie,tojużponadrok.
Toteżteprzemowyzawierającesłowatrzeba-mieć-
nadziejęe-żystająsięcorazmniejprzekonujące.
Zwłaszczawuszachtych,którzyjewypowiadają.
Gdybymoirodzicepoprostuprzestalitroszczyćsię
oludzi,żadnaztychrzeczybysięniewydarzyła.Gdyby
stalisiętacyjakresztainigdyniezauważaliniczego
złego,nigdyniepatrzylinatozło,apoprostu
zajmowalisięoglądaniemtelewizji,internetuoraz
ulubionymirozrywkami,to...wtedyprawdopodobnie
bylibyzdrowiibezpieczni.Siedzielibywygodnie
wkokoniewytworzonymprzeznichsamych.
Aletodonichniepodobne.
BylikiedyśwStambule,uwydawcy.Tak,mieli
wTurcjitegosamegowydawcę.Jaksięokazuje,Turcy
mnóstwoczytają!WtedywStambuleodbywałysię
wielkietargiksiążki,naktórewydawcyichzaprosili,
bypodpisywaliswojeksiążki,udzielilikilkuwywiadów
itakdalej.
No,wiem.dośćsławni.No,możeraczejznani.
Intelektualiścinigdywłaściwieniesąsławni.Moja