Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
razemreagowaławtensposób,słysząc,jakktoś
wymawiasłowo„Grek”.Byłajakjedenztychpsów
Pawłowa,którezaczynałysięślinić,gdytylkozadzwonił
dzwonek.Jedenztychgłupichpsów,któreoczekiwały
jedzenia,azamiasttegozostawałyjedyniezpustą
miską.
SpojrzałanaSuzyiprzyjęłaswobodnytongłosu.
–Naprawdę?–zapytała.–Chceszpowiedzieć,żejest
„bardzosurowy”?
Suzypotrząsnęłaczuprynąrudychloków.
–Chodzimioto,żejestgroźny,ponieważ
promieniujeseksapilemidobrzeotymwie.Zresztą
zarazsamasięprzekonasz.
JessicamyślałaosłowachSuzy,jadącwindą
naostatniepiętroiżałując,żeniemogązamienićsię
miejscami.Ponieważnowyszef,niezależnieodtego,jak
bardzojestprzystojny,zupełnietracinaniączas.
Poznałajużmężczyzn,którzyociekalitestosteronem,
izdążyłasięsparzyć.Spojrzałanaswojątwarz
odbijającąsięwprzyciemnianymlustrzewindy.
Właściwietakimężczyznabyłtylkojeden,alesparzyła
sięgruntownie–wciążbolałyjąserceidusza,dlatego
unikała„groźnych”mężczyzniwszystkiego,cosię
znimiwiązało.
WindazatrzymałasięiJessicaodrazuzauważyła,
żeituzaszłyzmiany.Stałowięcejkwiatów,alemiejsce
wydawałosiępusteidziwnieciche,brakowałonawet
dośćnieprzyjaźniewyglądającegoasystenta,który
zwyklestrzegłtegosanktuarium.Rozejrzałasię.Drzwi
dopokojuprezesabyłyotwarte.Spojrzałanazegarek.
Równotrzecia.Czymapoprostuwejśćisię