Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zaanonsować,czyraczejsnućsiętuiczekać,ktoś
poniąwyjdzie?Przezchwilęstawniepewności,
usłyszałagłososilnymakcencie,któryotarłsięojej
skóręjakżwirobtoczonywmiodzie.
Niestójtak,Jess.Wchodź.Czekałemnaciebie.
Zlękłasięipoczątkowopomyślała,żeumysłpłatajej
figle.Powiedziałasobie,żegłosywszystkich
południowcówbrzmiąpodobnie,żetoniegłbyć
on…
Alemyliłasię.
Weszładogabinetuizatrzymałasięjakwmurowana.
Mimożejejmózgwysyłałgorączkoweisprzeczne
komunikatydonaglespiętegociała,niemożnabyło
negowaćtożsamościmężczyznyzabiurkiem.
Tobyłon.
LoukasSarantosnatlepanoramyLondynu,
wyglądającyjakpaniwładcategowszystkiego.Wielki
iniepokojący,iwpełniopanowany.Jegowargi
wyginałysięwdrwiącympółuśmiechu.Siedziałprzy
olbrzymimbiurku,wyciągającdalekodługienogi
iopierającręceoznacznączęśćblatu,jakby
podkreślał,żewszystkotonależydoniego.
Zezdumieniemzauważyłakosztownygrafitowy
garnitur,któryopinałjegopotężnąsylwetkę,iogarnęło
jeszczewiększezmieszanie.PonieważLoukasbył
ochroniarzem.Wztymochroniarzemnoszącym
ubrania,dziękiktórymwtapiałsięwtłum,anie
zniegowyróżniał.Coonturobiwtakimstroju?
Odsamegopoczątkustanowiłdlaniejzakazanyowoc
iłatwodawałosięzauważyćdlaczego.Mógłsiać
postrachjednymspojrzeniemtychpalącychczarnych