Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wobectegopopilnujmojegopłaszczarzuciłkrótko.
Zdjąłgo,zwinąłstarannieizłożyłustópSzawła.Kolejni
mężczyźniposzlizajegoprzykładem.Płaszczeiszaty
spadały,rzucanenaziemię,sześć,osiem,dwadzieścia.
Ichwłaścicielemusielimiećwolneręce.Adalejzbierali
sięludzie,wwiększościodzianiwłachmany.Ktośmusiał
pilnowaćubrań,byichnierozkradli.
Szawełpomyślałniechętnie,żejesttuoficjalnie.
Powinienprzejąćdowodzenie,powinienwydaćrozkazy...
Nieruszyłsięjednakzeswojegomiejsca,terazjużnie
strażnikPrawaijegoegzekucji,tylkostosuszat.Jego
oddechprzechodziłwdługie,ochrypłewestchnienia.Czuł
sięupokorzony,wściekłyibyłomuniedobrze.
Pierwszyświadekwystąpiłzamiastniego.Tonajego
rozkazdwajmężczyźnizdarlizplecówSzczepana
poszarpanewcześniejszaty.Toonwepchnąłszczupłą,
kruchąpostaćdodołu.Toonpierwszychwyciłkamień,
wielkościgłowydziecka,irzuciłnimwbladego
mężczyznęwdole,trafiającgowleweramię.Popłynęła
krewinatenwidokkilkunastu,możedwudziestu
mężczyznschyliłosiępokamienie,małe,wielkie,
cokolwiekwpadłoimwręce.Niewszystkiepociskitrafiły
wceliżadennieuderzyłskazańcawgłowę.
TenpodniósłsięiSzawełzobaczyłjegooczy,widziałje,
ponieważpatrzyłynaniego,tylkonaniego.Niebyło
wnichwyrzutu,oskarżeniaanigniewu.Zdawałysięcoś
wyrażać,jakieśprzesłanie,nagląceprzesłanie,które
chciałyprzekazaćiprzezjednąstrasznąchwilęSzaweł
znówpoczuł,żepatrzywlustro,żewidzisiebiewtym
bezlitosnymdole.
Wrażeniebyłotaksilne,żegdynastępnykamieńtrafił
Szczepanawpierś,zachwiałsiętaksamojakon.Nie
mógłodwrócićwzrokuodkamienowanegomężczyzny,
terazcałegozalanegokrwią.Widział,jakzwysiłkiem
unosidłonie,słyszał,jakwoła:
PanieJezu,przyjmijduchamego!izadrżałnamyśl,