Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nabalkon.
Zawszemogliwrócić.
Światłowśrodkubyłojednakzgaszone.
Możeniedomknęlidrzwiiposzlispać.
Kiedyprzedniespełnatrzemagodzinamiwychodził
natelefonicznewezwanie,byłyzamknięte.
Śpieszyłsię.Mógłtoprzegapić.
Podciągnąłrękawpłaszczaisprawdziłgodzinę.Zatrzy
piąta.Wsamraz,abyjeszczechwilęsięzdrzemnąć.
Zrobiłkrokdoprzoduizastukał.Odpowiedziała
mucisza.Westchnąłizdenerwowanyzapukałponownie.
Niewiedziałnawet,czywmieszkaniuznajdowałysię
jakiekolwieksprzęty.Właścicielemogliwszystkozabrać
zesobą,cowydawałomusięnajrozsądniejsze.
Nasłuchiwałprzezkilkasekund.Znowunic.
Zirytacjąpchnąłdrzwi.Przezniedomknięteżaluzje
dośrodkawpadałporannybrzask,rozświetlajączupełnie
pustyprzedpokój.Nagaczarno-białaterakotaskrzyłasię
wsubtelnymświetle.ZtejpozycjiLiptaniewidział
niczegowięcej.Bezwiednienapinającmięśnie,przestąpił
prógizerknąłwgłąbmieszkania.
Światłozanimponowniesięwłączyło.
Klik.
Cyk.
Niemusiałwchodzićdalej.
Okurwa...
Tymrazemtonajegoczterdziestoletnimserculęk
zacisnąłswojąmordercządłoń.
3.
Deszczowypiesznowudopadłwśrodkunocyinie