Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
umięśnioneramionaipotężnytors.Słuchałuważnie
dwóchmenedżerówkabaretutłumaczącychmucoś
zożywieniem.
–Gigi,cowidzisz?Jakonwygląda?–zdołudobiegły
jązniecierpliwioneszeptytancerek.
Wysoki,wysportowany,mógłbyrozbijaćcegłygołymi
rękami,pomyślała.Zanimzdążyłasięodezwać,Kitajew
odwróciłsię.Gigizamarła.Widziałajegozdjęcia
winternecie,alenażadnymznichnowywłaściciel
L
’OiseauBleuniewyglądałtak,jakbyprzedchwilą
wróciłzekspedycjinakołopodbiegunowe,podczas
którejgołymirękomakruszyłkrylodowe.Częśćjego
twarzyzakrywałkruczoczarnyzarost,alemimoto,
nawetzdzielącejichodległości,Gigidostrzegłamocno
zarysowanąszczękę,wystającekościpoliczkowe,prosty
nosigłębokoosadzone,bystreoczy.Długie,falujące,
gęstewłosyzatknąłniedbalezauszy,conadawałojego
oszałamiającejurodziesznytnonszalancji.Sprawiał
wrażeniedzikiego,wygłodniałegowilkai,niewiedzieć
czemu,nasamąmyślooswojeniugoGigizadrżała.
MusiałazmusićKitajewa,żebyjejwysłuchał.Comogło
sięokazaćniełatwe,bowyglądał,jakbymiałjąpożreć
bezzawracaniasobiegłowykonwersacją.Instynkt
samozachowawczypodpowiadałjej,żepowinnajak
najszybciejzejśćzpowrotemnaziemięiniewsadzać
nosawnieswojesprawy.
–Corobią?–Lulunajwyraźniejteżniebyławstanie
posłuchaćgłosuzdrowegorozsądku,bowdrapałasię
nastojącyniżejgłośnikiciągnęłaprzyjaciółkęzastopę.
–Niewiem.Lulu,przestańmnieciągnąćzastopę.
Chcesz,żebymspadłainaprawdęskręciłasobiekark?