Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
II
ONA
–Ile?!Janiedamrady,niemamsiły...Takbardzoniemam
siły–bardziejdosiebieniżdoŁukaszapowiedziaładziewczyna.
–Niemartwsię,towcaleniejesttakdużo.Zresztą,będziemy
łapaćstopa,sporotutajturystów,więcnapewnoktośsię
zatrzyma–powiedział,starającsię,byzabrzmiałotobardziej
wiarygodnie,niżbyłowistocie.
Żeteżniepomyślałotymwcześniej.Normalnienicsobienie
robiłzponaddziewiętnastokilometrowegodystansu,któryjednak
dlawyczerpanejfizycznieipsychiczniekobietymógłsięokazać
niedopokonania.Zastanawiałsię,czypokogośniezadzwonić,
aleniktsensownynieprzychodziłmudogłowy.Zawszeuważany
zasamotnika,chodzącywłasnymiścieżkamiiznaturynieufny,
niemiałzbytwieluznajomych,ajużnapewnonietakich,
naktórychpomocmógłbyliczyćwpiątkowywieczór.Jedyną
bliskąmuosobąbyłababciaAnielaigdybysięznią
skontaktował,poruszyłabynieboiziemię,aprzynajmniej
wszystkichsąsiadów,byktośponichprzyjechał.Babciamiała
jednakswojelatainiechciałjejdenerwować.Taktowmyślach
usprawiedliwiał,choćwrzeczywistościniemógłsobiepoprostu
wyobrazić,jakwyjaśnistaruszcepobytnieznajomejdziewczyny
wichdomu.Byłotonieuniknione,alewolałjeodwlecwczasie,
licząc,żemożebabciaposzłajużspać.
Poruszalisięwolno,abiorącpouwagęczęstotliwośćprzerw,
szansanato,żebydotarlinamiejsceprzedpółnocą,była
znikoma.
–Możewezmęcięnaręce?–zapytał,widząc,iletrudności
sprawiajejmarsz.
Nawetnieodpowiedziała,posyłającmugniewnespojrzenie.
Cóż,chybaprzynajmniejjużsięgoniebała.Alboniemiałasiły