Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
III
ŁUKASZ
Niedalejjakkilkagodzintemuwydawałomusię,żewszystko,
conajgorszejestjużzanim.Uchroniłdziewczynęprzedkierowcą
igapiami,niepozwoliłjejuciec,prowadziłdodomu,akiedy
brakłojużsił,opatrznośćzesłałatychmałoprzyjemnych,ale
jednakzmotoryzowanychturystów.Rozmówiłsięnawetzbabcią,
któracobyłodoprzewidzenianiespała,czekając
najedynegownukaimartwiącsiędłuższąniżzazwyczaj
nieobecnością.
Babciazareagowała...dziwnie.Takjakbyprzyniesienie
narękachobcejdziewczynyiułożeniejejdosnuwewłasnym
łóżkubyłonajnormalniejsząrzecząpodsłońcem.Niewiedział
nawet,odczegopowinienzacząćswojąopowieśćominionym
dniu,ababcia,jakbyczytającwjegomyślach,zadałatojedno
prostepytanie:
Potrzebowałapomocy?
Babcia,niezwykłakobieta.Dostrzegłato,czegoniewidzieli
ciwszyscybędącyświadkamitamtegozdarzenia.Izawszewie,
copowiedzieć.Bogdytylkousłyszałtobanalneinajbardziej
trafnezarazempytanie,małomównyiskrytyzazwyczajŁukasz
zacząłopowiadać,asłowasameukładałysięwzdania.Nagle
stałosięoczywiste,żeniemógłpostąpićinaczej,żetobyło
jedynesłusznewyjście.Agdyjużskończyłopowieść,
powiedziałatylko:
Dobrzezrobiłeś,kochanie.Aleterazidźjużspać,wyglądasz
jaksiedemnieszczęść.Chybaitobietadrogadałasiętymrazem
weznaki.
Prześpięsiędziśwprzechodnim,ajutrozobaczymy.
Gdyjużwychodziłzkuchni,zatrzymałsięwdrzwiach
iodwróciłwkierunkustaruszki.