Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
–Błagamnawszystkieświętości,nieprzyj!–Sean
jednymokiemzerkałwlusterko,drugimobserwował
szosę.Cholera,dlaczegotojemuprzypadłarola
kierowcy?
–Sean,patrznadrogę–ztylnegosiedzenianerwowo
rzuciłjegokuzynRonan,któryobejmowałżonę
wmocnozaawansowanejciąży.
–Ronanmarację–przytaknęłasiedzącaobokSeana
GeorgiaPage.–Lauro,trzymajsię–powiedziała
dosiostry.–Niedługobędziemywszpitalu.
–Wyluzujcie.Niebędęrodzićwsamochodzie.
–Oby–mruknąłSeanimocniejnacisnąłgaz.
Zawszedobrzemusięjeździłopowąskichikrętych
irlandzkichdrogach,aledzisiajwolałbygnaćwygodną
autostradą,byjaknajszybciejpokonaćtrzydzieści
kilometrówdzielącychichodszpitalawWestport.
Znówzerknąłwlusterko.Laurakrzywiłasięzbólu.
Jęknęła,aSeanzacisnąłzęby.Czułnarastającą
panikę,normalnąwtakichsytuacjach.Ronanbył
zdenerwowanyizarazempodekscytowany.Seantrochę
mutegozazdrościł,atrochęsięcieszył,żeniejest
najegomiejscu.
Zabawne,jakżyciemożezaskoczyć,jeślinietrzyma
sięrękinapulsie.Jeszczeroktemubylikawalerami
iniezamierzalitegozmieniać,przynajmniejprzez
najbliższelata.LeczotoRonanmażonę,awkrótce
zostanieojcem.ZRonanembyłbardzozżyty.Mieszkali
wpobliżuiwychowywalisięrazem,bylibardziejjak