Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁCZWARTY
–ShannonParker,mamnumer074.Chciałabym
uregulowaćrachunek.
Kasjerkaniesprawiaławrażeniaprofesjonalistki.
Ruszałasięjakmuchawsmole,aleusilniestarałamsię
zachowaćspokój.Niepodskakiwać,niewiercićsię,nie
skubaćniczegonerwowo.Choćchcęjużmojąwazę,
chcęmojąwazę,chcę,chcę!
Krótkomówiąc,robiłasięzemniejakaśpsycholka.
–Wsumiewyniesieto..trzydolarysiedemdziesiąt
osiemcentów.Razemzpodatkiem.
Takobietanawetmrugałabardzopowoli.
Przypominałamicielaka.
–Proszę–powiedziałam,wręczającpięćdolarów.
–Resztynietrzeba.
Uśmiechnęłasiędomnie,jakbymbyłaŚwiętym
Mikołajem.
–Dziękujępani.Zarazotrzymapanizakupiony
przedmiot...–apotemprzezramię,owieległośniej:
–Zack!Przynieśnonumer74!
Zackwyszedłzzawęgła,trzymającprzedsobąduże
pudło.Wtakiepudła,jakzauważyłam,pakowano
właśnieceramikę.Wiekobyłopodniesione,Zack
trzymałpudłotrochępodkątem,bymmogłazobaczyć,
żewśrodkuistotniejestzakupionyprzezemnie
przedmiot.Alejawcaleniemusiałamzaglądać.Waza
napewnotambyła,bojużczułamcharakterystyczny
uciskwdołku.
Czułamteż,żejeszczemomentistchórzę,dlatego
należałodziałaćbłyskawicznie.
–Dziękuję,jużjązabieram.
Chwyciłampudło,zamknęłamwiekoiposzłam
dosamochodu.
–Spadamystąd–poinformowałamsiebieiwazę.