Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałIII
WrestauracjihoteluVictoriabyłopełno.
Wielkie,niskiepokojeociemnychścianachiżółtych,stiukowych
sufitach,udającychdrzewo,napełniałhałaśliwygwar.
Wejściowedrzwizbramycochwilabrzęczałymosiężnymiprętami
zabezpieczającymiszkło,cochwilaktośwchodziłiginąłwmgle
dymówiwtłumieludzizapełniającychrestaurację;elektryczneświatła
wsalibufetowejwciążdrgałyspazmatycznieiprzygasały,agazowe
bąkipłonącerównocześnie,rzucałymętneświatłonazbitąokoło
licznychstolikówmasęludziinabiałeobrusy.
Kelner,bitte,zahlen!
Piwa!
Kelner,Bier!
Krzyżowałysięwołaniarazemzgłuchymstukiemkufli.
Garsoniwzatłuszczonychfrakach,zserwetamipodobnymi
dościerek,przesuwalisięwewszystkichkierunkach,błyskając
brudnymigorsaminadgłowamipijących.
Wrzawapodnosiłasiębezustannienapływającymiludźmi
iwykrzykiwaniem:
„LodzerZeitung”!„KurierCodzienny”!jakierzucalichłopcy
kręcącysiępomiędzystołami.
Szczygieł,dajnoLodzerkęzawołałMoryc,siedzącywpokoju
bufetowym,podoknem,wotoczeniukilkuaktorów,wiecznie
przesiadającychwknajpieuważacie,cozrobiłwczorajnasz„fioł”vel
dyrektor.
Mówarcyfiołwtrąciłszeptemjakiśzgarbiony,staryaktor.
Głupiśodpowiedziałmupierwszytajemniczymszeptemdoucha.
Otóżnaszarcyfiołwczorajwantrakciedrugimprzyszedłzakulisy
iskorotylkoNiusiazeszłazesceny,powiadajej:„Takpanigrała
wspaniale,żejaktylkokwiatybędątrochętańsze,tokupiępanibukiet,
chociażbyzacałepięćrubli!”
Copowiedział?zapytałstaryaktor,nachylającsiędoucha
sąsiada.
Żebyśpanpocałowałpsawnos.