Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałIV
Czwartadochodziła,gdyBorowieckiznalazłsięnaulicy.
Stangretniedoczekawszysię,odjechałdostajni.
Wiatrhuczałgłębokoizamiatałkałużeztakąsiłą,żebłoto
bryzgałonaparkanyinawąskąścieżkęsłużącązachodnik.
Borowieckiwzdrygnąłsię,przejętytymzimnym,wilgotnym
wiatrem.
Stałchwilęprzeddomem,nicniewidzącprzedsobą,prócz
połyskującegobłotaiczarnych,spiętrzonychgmachówwoddali
ikominówfabrycznych,słaborysującychsięnaszarym,zmąconymtle
nieba,poktórymchmury,nibyporozrywanebelezabrudzonej
bawełny,biegałyzszalonympośpiechem.
Byłjeszczeoszołomiony,przystawałiopartyoparkanzbierał
rozbitąświadomość.Wstrząsałsięcałycochwila,boczułjeszcze
uściskijej,ustapaliłygo,przymykałoczyimusiałparasolem
wyszukiwaćprzedsobątwardszegogruntuiczułsiępijanymzupełnie,
dopieroszczekaniagwałtownepsówzaparkanami,orzeźwiły
gozupełnieiwyrwałyztejdziwnejciszy,jakaogarniapoprzejściu
bardzosilnychwzruszeń.
Kurowskimusijużspaćszepnąłkwaśnoprzypominającsobie,
żemiałiśćdoniegodoGrand-Hoteluzarazpoteatrze.
Żebymczasemzazabawęniezapłaciłfabrykąszepnąłizaczął
biecprędko,jużniezważającnabłotoinawyboje.
DopieronaPiotrkowskiejzłapałdorożkęikazałsięwieźćcokoń
wyskoczydohotelu.
Atelegramwykrzyknął,przypominającsobienagleiprzyświetle
latarniprzeczytałgorazjeszcze.ZawracajijedźprostoPiotrkowską.
MożejużjestwdomumyślałoMorycuigorączkaznowuzaczęła
gobrać.
Kazałdorożkarzowizaczekaćnawszelkiwypadekprzeddomem
izpospiechemdzwoniłdomieszkania.
Niktnieotwierał,cogotakzirytowało,żeoberwałdzwonek
itrząsłcałąsiłądrzwiami,wreszcie,podługimoczekiwaniuMateusz
otworzył.