Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
Łódźsiębudziła.
Pierwszywrzaskliwyświstfabrycznyrozdarłciszęwczesnego
poranku,azanimwewszystkichstronachmiastazaczętysięzrywać
corazzgiełkliwiejinneidarłysięchrapliwymi,niesfornymigłosami,
nibychórpotwornychkogutówpiejącychmetalowymigardzielami
hasłodopracy.
Olbrzymiefabryki,którychdługie,czarnecielskaiwysmukłeszyje
—kominy,majaczyływnocy,wmgleiwdeszczu—budziłysię
zwolna,buchałypłomieniamiognisk,oddychałykłębamidymów,
zaczynałyżyćiporuszaćsięwciemnościach,jakiejeszczezalegały
ziemię.
Deszczdrobny,marcowydeszczpomieszanyześniegiempadał
wciążirozwłóczyłnadŁodziąciężki,lepkituman;bębniłwblaszane
dachyispływałznichprostonatrotuary,nauliceczarneipełne
grząskiegobłota,nanagiedrzewaprzytulonedodługichmurów,
drżącezezimna,targanewiatrem,cozrywałsięgdzieśzpól
przemiękłychiprzewalałsięciężkobłotnistymiulicamimiasta,
wstrząsałparkanami,próbowałdachówiopadałwbłotoiszumiał
międzygałęziamidrzewibiłnimiwszybyniskiego,parterowego
domu,wktórymnaglezabłysłoświatło.
Borowieckisięobudził,zapaliłświecęirównocześniebudzik
zacząłdzwonićgwałtownie,wskazującpiątą.
—Mateusz,herbata!—krzyknąłdowchodzącegolokaja.
—Wszystkogotowe.
—Panowieśpiąjeszcze?
—Zarazbędębudził,jeślipandyrektorkaże,bopanMorycmówił
wieczorem,żechcedzisiajspaćdłużej.
—Idźobudź.
—Kluczejużbrali?
—SamSchwarcwstępował.
—Telefonowałktownocy?
—Kunkebyłnadyżurze,aleodchodzącnicminiemówił.
—Cosłychaćnamieście?—pytałprędko,prędzejjeszczesię