Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
D
napolanę.
wajjeźdźcywyłonilisięspośróddrzew,wyjeżdżając
Tutaj,wTeutonii,ustópgór,wiosnędawałosię
dostrzecowielewyraźniej,niżnawyżynachpozostałych
zanimi.Trawyjużsięzieleniłyitylkogdzieniegdzie,
wmiejscachprzezwiększośćdniazacienionych,bielały
rozleglejszeplamyśniegu.
Ktoś,ktoprzypadkiemujrzałbyowychjeźdźców,
zwróciłbyprawdopodobnieuwagę,żekażdyprowadzi
zapasowegowierzchowca.Zpewnejodległościwziąłby
ichzapewnezakupców,którzypragnęlijaknajwcześniej
przekroczyćprzełęczprowadzącądoSkandii.Mogliteraz
akuratliczyćnasporezyski.Bowiemwkrainieodciętej
przezcałązimęodresztyświatakażdyprzedsiębiorczy
przyjezdnywłaśniewczesnąwiosnąmiałprawoliczyć
nakorzystniejszeniżkiedyindziejcenyprzywożonych
towarów.
Jednakgdybyówhipotetycznyciekawskiprzyjrzałsię
obydwujeźdźcomzniecobliższegodystansu,
zorientowałbysięszybko,żemadoczynienianie
zhandlarzami,leczobserwujedwóchuzbrojonych
wojowników.
Niższego,brodacza,spowijałdziwaczny,zielonoszary
płaszcz,mieniącysięwdośćszczególnysposób,
zwłaszczakiedyjeździecporuszałsięzgodniezrytmem
swegowierzchowca.Brodaczdysponowałdługimłukiem
przerzuconymprzezramię,adosiodłaprzytroczył
kołczanwypełnionystrzałami.