Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ach!-dziewczynkarzuciłasiębiegiemkuwzgórzu,
aletymrazemchłopiecniepobiegłzanią.Zająłsię
zbieraniempolnychkwiatówizebrałbukietwiększyniż
ten,którykiedyśuzbierałaztrzcin.
–Tosąstokrotki,tokoniczyna,atodzwoneczki…
-wyjaśniałnazwykwiatów.
–Och,niewiedziałam,żedzwoneczkisątakieśliczne!
Jakimająładnykolor,takililiowy…Ate,cowyglądająjak
odwróconeparasolki?
–Tojestkozłek.
Dziewczynkaodwróciłakwiatkiłodygamidogóry,
demonstrując,żekształtem,faktycznie,przypominają
małeparasole.Twarzjejnabrałalekkichrumieńców.
Pochwilichłopiecprzyniósłjejjeszczewięcejkwiatków.
Wyrzuciłzbukietutepołamaneibrzydkie,azostawił
tylkonajładniejszeicałe.Jednakdziewczynkapowiedziała
rozkazującymtonem:
–Niewyrzucajżadnego!
Weszlinaszczytwzgórza.Wdole,wdolinie,widzieli
skupiskokrytychstrzechądomów.Wmilczącym
porozumieniuusiedlinapodłużnejskale.Wokółpanowały
niezmąconaciszaispokój.Gorące,jesiennesłońce
zdawałosięrozpylaćzapachsuchejtrawy.
–Atekwiaty,jaksięnazywają?
Postromejskale,naprzeciwkonich,pięłysięsplątane
pędyglicynii.Zgęstwinyliściwyglądałykwiaty.
–Tochybaglicynia.Nadziedzińcunaszejszkoły
wSeulurosłatakasamaikiedynaniąpatrzę,
przypominająmisiękoleżankiikoledzy,zktórymisię
tambawiłam…
Pochwilidziewczynkapodniosłasiębezsłowairuszyła
wkierunkustromejścianyporośniętejkwiatami.
Wychylałasięcorazbardziej,chcącdosięgnąćkwiatów,
alenieudawałosięjej.Wreszciestraciłarównowagę,
poślizgnęłasięispadłazeskały,naktórejsiedzieli.
Naszczęściezdążyłajeszczeuchwycićsięgałązek