Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałII
Pierwszelekcje
wsztucekształcenia
Wmiaręjakposuwaliśmysięnaprzód,mójnastrójsię
poprawiałiniebawemzprzyjemnościąpoczęłam
oddawaćsięrozważaniomnatematczekającegomnie
nowegożycia.Alechoćminęłaledwiepołowawrześnia,
ciężkiechmuryisilny,wiejącyodpółnocnegowschodu
wiatrzmówiłysię,bydzieńówuczynićbardzozimnym
imrocznym.Podróżzdawałasiębardzodługa,bowiem
drogibyłyjakzauważyłSmith„okrutniegrząskie”,
ajegokońnajwyraźniejociężały:ztrudembrnąłwgórę
wzgórz,ospaleznichschodziłiwkłusraczyłprzechodzić
tylkotam,gdziedrogabiegłacałkiempoziomolub
pobardzołagodnymnachyleniucowtejpagórkowatej
okolicyzdarzałosięrzadko.Skutkiemtego,dochodziła
prawiepierwsza,gdydotarliśmydocelunaszejpodróży.
Alemimoto,kiedymijaliśmywysoką,żelaznąbramę,
kiedymiękkojechaliśmygładką,dobrzeubitądrogą,
poobustronachktórejciągnąłsięzielonytrawnik
obsadzonymłodymidrzewamiikiedyzbliżaliśmysię
donowej,aczkolwiekokazałejrezydencjiWellwood,
wznoszącejsięponadrozrastającymsiętopolowym
gajem,mojesercezamarłoipożałowałam,żeniemamy
przedsobąjeszczedoprzebyciakilkumil.Porazpierwszy
wżyciumusiałamradzićsobiesamaniebyłojuż
odwrotutrzebamibyłowejśćdotegodomuistanąć
przedzamieszkującymigoobcymimiludźmi.Alewjaki
sposóbmiałamtouczynić?Wprawdzieliczyłamsobie
bliskodziewiętnaścielat,leczwiedziałamdobrze,
żezpowoduustronnegożycia,jakiedotądwiodłampod