Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kiedyspektaklwreszciedobiegłkońcaizaczęli
wkładaćubrania,wyszedłemnaulicęiusiadłem
naschodkachsąsiedniegodomu,żebyprzyjrzećsię
zbli​skatympo​je​bom,kiedybędąwy​cho​dzić.
Nachodniku,weleganckichstrojach,wyglądali
całkiemnormalnie.Czułemsięzawiedziony.Ot,schludna
białaparka,gawędząc,pożegnałasięzhebanem,który
szcze​rzyłsięoduchadoucha.
Parazbokówruszyła,skręcającwjednąstronę,aParty
Timeodbiłwdrugą.Przechodziłobok,aleniezauważył
mojejpostacinaprogudomu.Skręcałomnie
zciekawości,więczaczepiłemgo,kiedybyłcałkiem
blisko.Przystanąłzaskoczony,przybierającpoważny
wy​raztwa​rzy.
Cześć,stary,jaktamleci?Niezłalalunia,co?
Kop​snieszszluga?
Się​gnąłdokie​szeniczer​wo​nejko​szuli.
Zgadzasię,mały,lalajaktalalaodparł,podając
mipapierosa.Dwóchrzeczywżyciuniewidziałem:
ład​negobul​dogaibrzyd​kiejbia​łejbabki.
Oklepanefrazesy,aledlauszuprowincjonalnego
szczylawydawałysięszczytemwyrafinowania.Miałem
ochotętrochęgowybadać,więczacząłembajerować,
żebygoza​trzy​mać.
Dziękizaszluga,stary.Zaciągnąłemsiędymem,
wytrzeszczającoczyzudawanympodziwem.Rany,ale
maszczadownygajer.Teżbymchciałsiętakiego
do​ro​bić.Me​ga​twa​rzowy.
Połknąłhaczykjakseryjnygwałcicielwkolonii
ociemniałychnudystów.Klapnąłobokmnienaschodki.
Wypiąłpierś,akiedyzacząłsięwywnętrzać,jegooczy
mru​gałyjakzde​ze​lo​wanyflip​per.