Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zadowolony:–Gdybymgonieotłukł,dziada,numer
byniewyszedł–powtarzałdumnie.–Atak,dzięki
szczurowijedzonkobędziecycuś.Zobaczycie–cieszył
sięzgóry.
BobFultontkniętynagłąmyślązatrzymałsięprzed
progiembaraku:
–IdęzaradąTibbetsa,chłopaki!–wykrzyknął
basem.
–Toznaczy?–spytałzawszeciekawyHoward.
–Toznaczyżenięsię.Skoromamytenurlop
wykorzystaćzgodniezrozkazemTibbetsa.Maszjakieś
zastrzeżenia?
–No,nie–bąknąłHoward.–TylkoczyKateotym
wie?
–Jakniewie,tosiędowie.Potodalinamurlop.
–Niewątpliwie–przyznałHoward.–Katejest
zatobą…
–Tymniej.Leczcóż?Szwagrówsięniewybiera.
Musiszsiępoświęcićdladobrasiostry,stary
–zażartował.
–Czekaj.Dajmizebraćmyśli…
–Tuniemacozbierać.Najwyżejłachy–przerwał
muBobizwróciłsiędoRicka:
–CzujsięzaproszonynamójślubzKateStanford,
pięknąsiostrątegopotwora.Dniaigodzinyoperacji
jeszczeniezdradzam,bosamnieznam–strzelił
wesoło.
–Dziękuję,Bob–odparłRickizzakłopotaniem