Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Miałamochotęzaprzeczyć.Powiedziećmu,żeniechcętego
wszystkiego,comająrodzice.Żeniepodobamisięnaszenoweżycie.
Żejestemzupełnieinna.Że…
Wracamy.OstrytonMatyldysprawił,żeskuliłamramionainie
miałamjużochotynażadnerozmowy.
Kiedyspojrzałamnaniąprzezswojązadługągrzywkę,
zobaczyłam,żerobicośniespodziewanego.Chwyciładługimi
szczupłymipalcamikwadratowąszczękębrata,apotemdała
muszybkiegocałusa.Wusta.
Idziemydodałaiwzięłagozarękę.Pochwilizniknęliwdomu,
nieobdarzającmnienawetułamkiemuwagi.
Zamrugałamzaskoczona.Tobyło…dziwne.Możeimiałam
dopierotrzynaścielat,alewiedziałamjużconiecooTYCHsprawach.
Siostraniepowinnacałowaćbrata.Niewtensposób.
Nagleuświadomiłamsobie,żeto,couchodzizadziwnewświecie
zwykłychludzi,byćmożejestnormalnewświecie,doktórego
odniedawnanależałam.Choćojciecspałnapieniądzachodniespełna
dwóchlat,zdążyłamjużpoznaćbogaczy.Bylizepsuci.Irobilidziwne
rzeczy.PewnietakwłaśniebyłozMatyldąijejbratem.NoizTeresą,
itymidwomaszurniętymichłopakami.
Zresztątakichdzieciakówprzewijałosięprzeznaszdomwiele.
Pojawiałysięiznikaływrazzeswoimifochami,fanaberiami
idziwnymiupodobaniami.Byłyjakkoloroweptaki,pośródktórych
czasamiczułamsięjaknędznyszarygołąb.
Takimjakoniwydawałosię,żemogąwięcej,borodzicewyciągną
ichzkażdych,nawetnajwiększychkłopotów.Łamanieprzepisów,
byciebezczelnymicałowanierodzeństwawustapewnieteżwchodziło
wgrę.Niepowinnomnietodziwić.
Zmrużyłamoczyipatrzyłamprzezchwilęnazachodzącesłońce.
Najchętniejzostałabymtudoranaipoczekała,przyjęciesię