Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
Teraz
L
bardzoróżnaodblichtruikiczuwylewającychsięzkościoła
ubiępogrzeby.Koimnietaspecyficzna,podniosłaatmosfera,tak
wczasieudzielaniasakramentumałżeństwa.Cisza.Skromneczarne
strojeżałobników.Ponureszepty.Toowielelepszeniżgłośneipijane
weselnetowarzystwo.Mogęwtedyrobićto,wczymjestemtakdobra
obserwować,apotemspijaćzludzkichtwarzyemocje.
Oddychampełnąpiersią,wciągającdonosazapachwilgotnej
ziemi.Patrzęnapogrążonychwmodlitwie,ubranychnaczarnoludzi.
Człowiekpowinienodczasudoczasuodwiedzaćcmentarz,bynabrać
pokory.Toprzytłaczająceiotrzeźwiającezarazem.Świadomość,
żetwójlimitsięwyczerpuje.
Żałobnicytacywłaśniepokorni.Teżpowinnamtakabyć.
Ajednaklubięwystawiaćżycienapróbę,wymierzaćmupoliczek
izastanawiaćsię,czyikiedymiodda.Dlategowłaśniewychodzę
pospieszniezcmentarza,wskakujęwtramwajijadędocentrum.
Mijamkilkaprzystanków,apotemwysiadamnajednejzmodnych
ulic,upstrzonejdrogimibutikamiidesignerskimiknajpami.Gardzę
ludźmi,którzytutajprzebywająbogatymicóreczkamitatusiów,które
nigdyniemusiałypracowaćnaswojeGucciiDolce&Gabbana.
Gardzęchłoptasiami,którzyudająprawdziwychmężczyzn,bostaćich
nanowelamborghini.Pozerzy.Obwieszonemetkamicipy.Zabawne,
samakiedyśbyłamjednąznich.
Naglezauważamgrupkęeleganckoubranychmężczyzn.Mają
nasobiepodobneciuchyiprzypominajątrochękolesiztychstarych