Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Stojącyprzedemnąmężczyznajeszczeniewie,żetrafiłnazepsuty
egzemplarz.Niejestemjakinne,choćkiedyś,przezkrótkąchwilę,
próbowałamtakabyć.Starałamdopasowaćsiędonorm,wcisnąć
wniewygodneramytypowego,nowobogackiegożycia.Nicztego.
Ojciecomalniezszedłnazawał,kiedydowiedziałsię,żeochroniarze
zApartudoskonalemnieznająitowcaleniedlatego,żeregularnie
kupujęwsklepiebiżuterię.
Znaczącechrząknięciewyrywamniezrozmyślań.Kiedypodnoszę
głowę,napotykamteoczy.Chmurne,niespokojne,zadającejakieś
niemepytanie.Notak.Ja,on,winda.Niewiem,możeliczy,żecoś
powinnosiętutajwydarzyć?Wzruszamramionami.Przecieżsam
powiedział,żewyglądamjakdzieciakiniejestzainteresowany.
Zyskałamwięcpewność,choćniestuprocentową,żeniewykorzysta
mniewTENsposób.Zresztąmamwrażenie,żetonietakityp
mężczyzny.Zpewnościąstaćgonaluksusoweprostytutki,które
swoimimagicznymicipkamipotrafiąotwieraćpiwo,itakietam.
Dlaczegomiałbyzawracaćsobiegłowęjakąśprzybłędąwprzetartych
trampkach?
Oczymmyślisz?
Odziwkachipiwieodpowiadammuwmyślach.
Oniczym.
Jużsięnieboisz?
Kolejnyrazpodnoszęgłowę,byzaszczycićgoobojętnym
spojrzeniem.
Ciebie?pytam,celowointonująctak,byzabrzmiałojakobelga.
Okolicznościnaszegospotkaniadość…nietypowe.Więcsama
rozumiesz…
Niechceciprzejśćprzezgardłotakiestwierdzeniejak:
„porwałemcię”?Uśmiechamsiędoniegozłośliwieikołyszę
napiętach.Windasuniepowoli,alemnietonieprzeszkadza.