Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
oczywydawałysięzbytdojrzałeiświadomejaknatakanielską
twarzyczkę.
–Owszem.
–Cośpoważnego?
–Niespecjalnie.Niebędzieszmusiałasięwstydzić.
–Mogępowiedzieć,żesięudało.
Teżtakuważałam.
Ludzietłoczylisięiczyniliwholugwarjakstadopszczół.
Niektórzyzwlekali,inniprzepychalisiędowyjścia.Tamwłaśnie
znalazłamtatę.Stałprzyoszklonychdrzwiachiprzesuwał
spojrzeniempoparkingu.Wszędzieumieszczonohalogeny,
któreoświetlałydrogędonaszegosamochodu,którymama
zaparkowałaniezgodniezprzepisaminamiejscudlaosoby
niepełnosprawnej,żebyśmymoglidostaćsiędoniegobeztrudu.
Ojciecposzarzałnatwarzy,awłosymusterczały,jakby
bezustannieprzeczesywałjepalcami.
Mamawciążstarałasięgouspokoić.DziękiBogu,żezdołała
gorozbroićprzedwyjazdemzdomu.Zwykle,ilekroćzapuszczał
sięgdzieśdalej,nosiłprzysobiebroń,nożeigwiazdyninja.
Gdytylkosiędoniegozbliżyłam,odwróciłsięichwyciłmnie
zaramiona.
–Jeślizauważyszcośwzaciemnionychmiejscach,cokolwiek,
bierzsiostręiuciekaj.Słyszysz?Chwyćjąiuciekajzpowrotem
dobudynku.Zamknijdrzwi,schowajsięiwezwijpomoc.
Jegooczymiałybarwęmetalicznegobłękituispoglądałydziko,
źrenicetozwężałysię,torozszerzały.Mojepoczuciewiny...
nocóż,nieprzypominałojużniewyraźnegopłomyczka,tylko
huczącyogień.
–Dobrze–obiecałamipoklepałamgopodłoniach.–Nie
martwsięonas.Nauczyłeśmnie,jaksiębronić.Pamiętasz?
PrzypilnujęEm.Bezwzględunawszystko.
–Okay–odparł,aleniewyglądałnausatysfakcjonowanego.
–Okay.
Powiedziałamprawdę.Niezliczę,ilegodzinspędziłamznim
napodwórzuzadomem,uczącsię,jakpowstrzymaćnapastnika.
Oczywiście,chodziłoprzedewszystkimoto,bymojegłówne
organyżycioweniestałysięposiłkiemdlajakiejśbezrozumnej
istoty,noalesamoobronatosamoobrona,prawda?
Mamajakośzdołałagoprzekonać,żebymniepuściłipozwolił
miwyjśćnazewnątrz–wprzerażającyświat.Przezcałyczas
ludzieprzyglądalisięnamzezdziwieniem,ajastarałamsięnie