Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
powodem.Znaturybowiembyłtakniesłychanienieśmiały,żewyjazd
zdomulubudaniesiępomiędzyobcych,zktórymimusiałby
rozmawiać,uważałzawielkąprzykrość.Mateuszwbiałym
kołnierzyku,wkabrioleciebyłotozjawiskonieczęstowidywane.
JakkolwiekpaniMałgorzatadługobiedziłasięnadtym,nie
potrafiłajednakdojśćdożadnegowniosku.Spokójjejzostałzmącony!
„Niemainnejradypostanowiławreszcieowaszanownadama.
PoherbacieprzejdęsięnaZieloneWzgórzeiwybadamMarylę,
dokądtoMateuszpojechałiwjakiejsprawie.Przecieżnigdyotej
porzerokuniejeździdomiastainigdynieudajesięzwizytą,
itojeszczewdzieńpowszedni.Gdybymuzabrakłobrukwidosiania
imusiałbyponiąjechać,nieubrałbysięodświętnieiniepojechałby
kabrioletem.Niewybrałsięrównieżpodoktora,bojechałzbytwolno.
Musiałozatemodwczorajszegowieczoruzajśćunichcoś
nieoczekiwanego!Niemogętegopojąć!Niezaznamchwilispokoju,
pókisięniedowiem,dlaczegoMateuszCuthbertwyjechałdziś
zAvonlea”.
ZarazwięcpoherbaciepaniMałgorzataruszyławdrogę
doZielonegoWzgórza.Niedługąmiaławędrówkę.Wielki,rozlegle
zbudowanyiotoczonysadamidom,wktórymmieszkałarodzina
Cuthbertów,oddalonybyłzaledwieoćwierćmiligościńcem
oddworkuLinde’ów.Należałojednakprzejśćjeszczekawałekboczną
drogą.OjciecMateuszabyłrówniemilczącyinieśmiałyjakjegosyn
ibudującswedomostwo,postarałsięumieścićjemożliwiedaleko
odsąsiednichdomów,nieukrywającgojednakcałkowiciewlesie.
Dworekswójpostawiłnanajodleglejszymkrańcupolany,gdziestał
ondodzisiaj,widocznyzwielkiegogościńca,wzdłużktóregoustawiły
sięjakbydlatowarzystwawszystkiepozostałedomkiAvonlea.Pani
MałgorzataLindedziwiłasięzawsze,jakmożnabyłozbudowaćdom
wtymmiejscuijeszczenazywaćgomieszkaniem.
„Masiędachnadgłową,toprawdamówiładosiebie,krocząc