Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pożegnać,niprzezroklistunienapisała.Ajaczekałam.
Zresztąjakzawsze.Kiedyojciecpomarł,matkanie
przyszłamnieutulić.Kiedyzamążdrugirazszła
ioddawałamniestryjowinachowanie,nieprzyszłasię
pożegnać.Aja,specjalniedlaniejustrojona,czekałam
nastołkucałydzień!Tostryjenkadomniewtedy
przyszła,alejej,dobrej,niebyłojużnaświecie.
Scho​wa​łamchu​s​teczkę.
Nikogomiłowaćniebędę,kuzynie,nizanikimjuż
tę​sk​nić!Ni​gdy!
Naglezmatronąspojrzałyśmywstronęzamku,
bowrotnyzhukiemspuściłbramę.Zdałomisię,
żewidzęjeszczekoloroweplamybarwnychsukienmych
kuzynek,wczepionychdłońmiwkratypodrugiejstronie
ismukłąpostaćkuzyna.Zdałomisię,żedźwięksurowy,
żelazny,jeszczedługoniósłsięhendalekonazachód
do
AlpesMontes
,napołudniedociepłegomorza,
nawschóddoPanonii[14]inapółnocwstronęwciąż
odległegoKrólestwaPolskiego,leżącego,jakmówiłstryj,
gdzieśnakrańcuchrze​ści​jań​skiegoświata...
Uśmiechniętapanitknęłamegoramienia,podsunęła
mipodbrodęfutroikazałapodaćmłodejdwórcekubek
winadlamnie.Dziewkabardzoostrożnieoddała
naczynie,bynanierównejdrodzenieulaćnikropli
cen​negotrunku.
Znałamdziadawaszegopowiedziałacicho
ma​trona.Isio​stręjego,Elż​bietę.
Trzymałamfutroikubekipatrzyłamzadziwiona
zotwar​tymiustami.
Ro​ze​śmiałasięser​decz​nie.
Amatkęmoją?za​py​ta​łam.
Spu​ściławzrok.
Tro​chę.Szybkowy​wie​zionodoBudy.