Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
AntologiaKRYMINALNA13RW2010
AnnaKlejzerowiczPODWÓJNYTRUP
(Ażciarkipoczułem!Aleniezmiękłem).
Wszystkobyłowięcdopiętenaostatniguzik,hotelwgórachzarezerwowany,choć
nigdyniemieliśmytamdojechać.Jeszczeniezwariowałem,żebytakforsąszastać.
Byłemspokojny.Niezawahałemsięaniprzezchwilę.Miałempewność,że
dobrzerobię.Nocą,kiedyzasnęła,roztrzaskałemjejgłowęciężkimżelaznym
świecznikiem.Nawetniedrgnęła.Wogóleniezauważyła,żeprzeszłanadrugą
stronę.Zpewnościąniemożnapowiedzieć,bysięmęczyła.
Miałemjużwykopanydół,osłoniętyprzedludzkimwzrokiemstarąszopąi
drzewamiprzygotowałemgosobiewcześniej,podpozorembudowyfundamentów
drewutni,iprzykryłempapą.Nocbyłajasna,lecztominieprzeszkadzało.Wieś
spała,azulicyniktitakniemógłbyniczegodojrzeć.Zaletymieszkanianauboczu.
Naszdomstoinakońcuwsi,graniczytylkozlasem.
Zakopałemciałorazemznarzędziemzbrodni,czyliwspomnianymstarym
świecznikiemutwardziłemterenwalcemiwtomiejsceprzewiozłemtaczkąstos
kamieni,któresobielatamizbierałem,bykiedyś,wprzyszłości,ułożyćznich
schody,prowadzącenawyższytarasogrodu.Obokleżakowałodrzewonaopał.
Wszystkowyglądałowięcbardzonaturalnie;niktbysięniezorientował,żepod
spodemjestjakiśgrób.
Wyjechałemprzedświtem.Wreszcieczułemsięwolny.Niebałemsię,nie
żałowałemswojegoczynu.
Aniprzezchwilę.
Pojechałemprostonadziałkę,którąposiadamoddawna,wsamymlesie,nad
jednymzmazurskichjezior.Odczasudoczasuwybierałemsiętamnaryby.Zwykle
sam.Żona,jakmówiłem,nielubiłasięnigdzieruszać.Wogólenicnielubiłarobić.
Wdomu,pozapieleniemgrządek,totylkoprzedtelewizorembywysiadywała,
chlejąc,copopadło,iwyżerającteswojeobrzydliwegotowedaniaprostozesłoików.
11