Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zebralisięjużprawiewszyscy.Tak,prawietoadekwatnewtamtym
momenciesłowo.Nazaproszeniu,któreotrzymałam,byłonapisane
zosobątowarzyszącą.Wiedziałam,kogomiałanamyślimojasiostra,
wręczającmijekilkatygodniwcześniej.Oczywiściezrobiłamjej
przyjemnośćizaprosiłamNathana,mojegoprzyjaciela,zktórym
Juliewiązałatakwielkienadziejewstosunkudomnie.Obawiałamsię,
żemimowszystkoitaknicztegoniebędzie.Obiecałsięzjawić,
wyrwaćzprzeklętejpracynatencholernyślub,aleporazkolejnyjego
słowookazałosięnicniewarte.Mamawzięłamojątorebkę,kręcąc
nerwowogłową.Jejjasnejaksłońce,tlenionewłosyporuszyłysię
energicznie.Ściętenabobadoramionzasłaniałyniecopiegowatą,
opalonątwarz.Duże,podkreśloneeyelineremorazsztucznymirzęsami
niebieskieoczyskosiłymnielodowatymspojrzeniem.Pewnie
zmarszczyłabyczoło,gdybyniebotokswstrzykniętytamtużprzed
ślubem;tamiwpoliczki.Ubranawsuknięzrozcięciem,która
odsłaniałajejzgrabne,wymodelowanenasiłowninogi,chciała,abym
skupiłasięnazadaniu.Mojatorebkaniemalzniknęławdługich,
szczupłychdłoniachopalcachzakończonychmocnoróżowymi
pazuramispiłowanymiwszpic.Przytaknęłam,miałarację.Czekanie
naNathanabyłobezsensu.Jakbymiałbyć,jużbytusięzjawił.
Wróciłamdoszeregudruhenistanęłamprzysamympastorze.
Rozejrzałamsięporazkolejny.Naplażyzgromadziłysiętłumy.
Zprzodunabiałychkrzesełkachsiedziałarodzina,dalejstalimniej
ważniadlamniezupełnieobcyludzie.Pomiędzyrzędamileżałdługi,
czerwonydywan,podktórymsprytnieukrytościeżkęzdesek.Moja
siostrazapewneznowuzożypatychdwunastocentymetrowych
szpilek,którewtopiłybysięwpiachpopierwszymkroku.Wiatrjak
nazłośćucichł,atosprawiało,żezaczynałamsięokropniepocić
wtymupale.Taksamojakresztadruhen.Zaczynałynarzekać
naspóźnialstwopannymłodej.Cośtamchichotały,żenicsięnie
zmieniaopróczjejnazwiska.Pokręciłamgłową,gdywkońcupojawiła