Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iszumiałowgłowieipragnęłamzgodzićsięjużnakażdą
najmarniejsząrobotę,nawetwjatcerzeźniczej,bylecośzarobić–
kiedynamojejdrodzestanęłaładna,skromnie,aczzgustemubrana
kobieta,trzymającazaręcedwojedzieci.
Zbiegiemlatcorazbardziejdochodzędoprzekonania,żeniebyła
onaczłowiekiem,żetomusiałabyćdobrawróżkazjakiejśkrainy
elfów.
Zapytała,czyszukammożepracynakilkagodzin,bojej
mieszkaniezostałocałkowiciezalaneprzezpijanegosąsiadazgóry,
którywnocyniezakręciłwodywumywalcewewspólnejłazience
napółpiętrzeinarobiłjejwieleszkód.Trzebawielokrotniewytrzeć
szmatamicałąpodłogę,bypozbyćsięwodyibrudu,aonajuż
zagodzinęmusipójśćdoswejpracywszwalnitekstylnejfabryki–
którejnazwyzwrażenianiezapamiętałam.
Zgodziłamsięnatychmiast.Wprostniemogłamuwierzyć
wewłasneszczęście.
–Czydziecizostanąwdomuzemną?–zapytałam,patrzącnanie
zsympatią.
–Nie,wdrodzedofabrykizawszezostawiamjeuteściowej.
–Dobabci,dobabci!–Dziewczynkakilkarazypodskoczyła
zradości.
–Stamtądodbierajewieczoremmójmąż.Pracujewporcie,
nanadbrzeżuSprewy.
Kobietapośpieszniezaprowadziłamniedorobotniczejczynszówki
naskrajuzachodniejczęścimiasta.
Jejmieszkanie,dwupokojowe,naparterze,rzeczywiściewyglądało
jakpopotopie.Albojakbydopierocomiałatutajmanewrycała
stołecznastrażpożarna.Napobielonychfarbąwapiennąścianach
widniałyświeżezacieki,napodłodzezdesek–wodystałopokostki.
Dryfowaływniejróżnemałeprzedmioty;dostrzegłambucikidziecięce
niedopary,pęczniejącedrewnianeklockizliterkamiwpięknym