Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
BAŁUTY:POWIEŚĆOPRZEDMIEŚCIU
ROZDZIAŁPIERWSZY
BAL
Siedmio-ośmioletnichłopiecidzieulicą.Manasobiepłóciennączapkę
zbłyszczącymskórzanymdaszkiem,naciągniętąmocnonaczoło,bysłońce
niepaliłogowtwarz.Jednąrękętrzymawkieszenipołatanychspodni,drugą
wymachujewpowietrzupatykiem,któryświszczyprzykażdymruchu.Zadowo-
lony,tańczybosozradości.
Słońcetakgrzeje,żeniemanawetkawałkacienia.Niewidaćteżludzi,któ-
rzyprzedupałemschowalisięwdomach.Chłopiecszybkomęczysiębezcelo-
wymprzemierzaniemnagrzanejulicyorazmachaniemświszczącympatykiem.
Wyciągasięwrynsztoku,poczymzdejmujepodartą,niebieskąmarynarkę
izasłanianiątwarzprzedpalącymipromieniamisłońca.
Prawdęmówiąc,niejesttożadenrynsztok,tylkoszerokirów,wktórym
kiedyśrosłatrawa.Jestwysuszony,miejscamiczarnyniczymspalonedrewno.
Staleponiewierająsięwnimodłamkiglinianychgarnków,kawałkigazet,pęk-
niętenaczynia,połamane,zardzewiałe,bednarskieobręcze,starasłoma,gnój,
podartebuty.Jestjednakdośćszeroki,byczłowiekmógłsięwnimwygodnie
wyciągnąć,jaknakanapie.
Chłopiec,którymanaimięJosl,wystawianasłońcebose,pokaleczone
stopyipróbujezasnąć.
Tymczasemwrynsztokuleżydwóchosobnikówubranychjedyniewkoszule
ikalesony.Wyglądająjakbyodpoczywalipokąpieliwrzece.Grubeżołnierskie
pasyspowijająbrzuchyrównomiernieunoszącesięiopadającejakuśpiących,
nażartychkoni.Potspływaimpoczerwonychtwarzachilejesięponagich,owło-
sionychtorsach.Muchy,robakiorazinsektynatychmiastobsiadłyichgruberęce
oraznagiestopy,aleoniniczegonieczują.śpiąjakzabici.Jedynieodgłosychra-
paniawydostającesięzezdrowychpłuc,rozchodząsięwpustą,sennąciszę.
Ulicawyglądajakwiejskadroga.Niskie,drewniane,przylegającedosiebie
domki,stojąustawionewdwóchrzędach.Międzyniminiemaanichodników,
9