golubisz.Kuzynkiteż.
–Niemożeciemitegozrobić!Oszuści,powiedzieliście,
żezałatwimysprawęszybkoibezboleśnie!Chybajużwolęniańki.
–Musiałembyćnieźlewkurzony,skorowypowiedziałemteostatnie
słowa.Gdybychodziłotylkoopójściedonowejszkoły,tobymsię
ucieszył,itojeszczejak,aleprzeprowadzkadokuzynek…Tegobyło
zawiele.
–Danny,proszęcię,nieróbscen.–Mamabyłanieugięta.–Jak
sobiepościelesz,taksięwyśpisz.Dostaliśmynowezlecenie,więc
zadwadniopuszczamyPortugalięilecimydoZimbabwe.
Niemożliwe,abyśmyznaleźlitamguwernantkędlaciebie,atę,która
miałaznamilecieć,doprowadziłeśwczorajdopalpitacjiserca.Nie
mamyczasunaszukaniekogośnowego.Wiem,żesobieporadzisz
uwujostwa.Jesteśsprytny,czasemażzanadto.
–Aileczasumamunichzostać?
–Kwartał,jeśliwszystkopotoczysięwedługplanu.
–Co?!Nie,nie,błagam,nieróbciemitego!Dlaczegoniemogę
zostaćwhoteluigraćwMonopoly?Czyzadużowymagamodżycia?
–Zrozum,niemożemyzmamąpozwolić,abyśspędzałcałednie
wciemnościachigrałwieczniewtęsamągrę,nadodateksamzesobą.
Trzebażyćpełniążycia,synu!Wujekzciociąjużniemogąsię
doczekaćtwojegoprzyjazdu,awszkolepoznasznowychprzyjaciół
iwkońcubędzieszmiałokazjępograćwpiłkę…–Tatowygłaszał
monologdoczubkamojejukrytejwrękachgłowy.Podniosłem
jąpowoli.
–Kiedysięprzeprowadzam?–burknąłem.
–Wprzyszłymtygodniu,wczwartek.Pojedziemyrazem
nalotnisko.JaitatoudamysiędoZimbabwe,atydoWarszawy
–odpowiedziałamama.–Będziedobrze–poklepałamniepoplecach.
Strąciłemjejrękę.Zostałemznieważony,zmuszonydoemigracji!
Niewybaczęimtegodokońcażycia,któreskończysięcałkiem
niedługo,gdyżniedasiętakpoprostuzostaćprzyzdrowych
zmysłach,kiedymieszkasięzsześciomadziewczynamipodjednym
dachem.
–Jeszczetaksięuciocizadomowisz,żeniebędzieszchciałwracać
–uśmiechnąłsiętato.–No,dośćjużtortur,mamdlaciebie
niespodziankę!–powiedziałtoztakimentuzjazmem,żeażpodniosłem
głowę.–Wybieramysięjutronawycieczkępożegnalnądoparku
wodnego.Helikopterprzylecizsamegoranaidotegoczasuwszyscy
mająmiećspakowanewalizki.