–Niematakiejmożliwości.–Byłemtegojaknajbardziejpewien.
–Dzieńdobry–powiedziałanauczycielkabiologii,kiedywszyscy
uczniowiezasiedlinaswoichmiejscach.–Dziśdowaszejklasy
dołączanowykolega.Danny–wymówiłamojeimiędokładnietak,jak
siępisze–wstańiprzedstawsię.
–NazywamsięD-e-n-i–poprawiłemnauczycielkę.–Cześć,
wszystkim–uśmiechnąłemsiędoklasyimachnąłemręką,poczym
usiadłemnaswoimmiejscu.Niktnieodpowiedział.Pewniesięnie
wyspali,wkońcubyładopieroósmarano.
–Acotozaimię?–zaszydziłchłopaksiedzącyzamną.
Odwróciłemsię.
–Amerykańskie.Niejestemstąd.
–Askąd?–zapytałzwyższością.
–Trudnopowiedzieć.Podróżujępoświecierazemzrodzicami.
Chłopakprychnął.
–Podróżujeszpoświecie?Jasne,jużciwierzę…Aktociętak
niefortunniegrzmotnąłwczoło?
–Czyjawamprzeszkadzam?!–huknęławnasząstronę
nauczycielka.–Będziecienawiązywaćznajomościnaprzerwie.
Gdyodwróciłemsiędotablicy,usłyszałem,jakchłopakzamną
szepcze:„Danny,cozaidiotyczneimię.Podróżnik,pff…”.Nie
rozumiałem,dlaczegotakpodlemnietraktuje.Czycośmuzrobiłem?
Nawetgdybymchciał,niemiałbymkiedy,przecieżdopiero
coweszliśmydoklasy.Przezresztęlekcjijużsięnieodzywał.Nocóż,
nienajlepszerozpoczęciednia,jednaknieprzejąłemsiętym.
Naświecieroisięodpółgłówków,aniestetymózguprzeszczepićsię
nieda.
Kolejnegodzinyokazałysięrówniekoszmarne,cobrutalnie
zdeptałomojenadzieje.
PrzywychodzeniuzsalipolekcjibiologiijakiśJacekpodstawił
minogęirunąłemjakdługiprzednauczycielką.Całaklasa
wybuchnęłaśmiechem.
–Przepraszam,nowykolego!Niechciałem!Wszystkowporządku?
–Tak–odpowiedziałemgrzecznieipoprawiłemkoszulkę.
–Frajer–szepnąłmidoucha,kiedyminęliśmynauczycielkę.
Stanąłempodścianąwnienajlepszymnastroju.Cojestnietak
ztymiludźmi?Zupełnieinaczejwyobrażałemsobieszkołę.
Polekcjimatematykimojeszansenazdobycieprzyjaciółspadły
praktyczniedozera.