Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
za​pał​kę.ADżekmówi:
Nietrzeba.Tujestsześćschodków,adalej
dwa​na​ście.
Oj​ciecpo​chwa​liłDże​ka.
Chłopakmadobrągłowędorachunkówmówili
zna​jo​mi.
Kiedyrazprzyszligoście,pytanosiędzieci,kimchcą
zo​stać,jakdo​ro​sną.
Jabędęofi​ce​rem.
Jachcębyćme​cha​ni​kiem.
No,aty,Dżek,kimbę​dziesz?
Dżekprzypomniałsobiepodartenawojniespodnie
ize​psu​tybu​dzik,więcpo​wie​dział:
Zo​sta​nękup​cem.
DżekczęstobawiłsięzmałąMarywsklep.Zpudełka
odpastydobutówzrobiłwagę.Ważyłkasztany,kamyki,
piasek.Piasektocukieralbokasza,kamykitogroch
iorzechy.Wagęzrobiłzeszpilkiodwłosów,sznurka,
noitegoblaszanegopudełka.PudełekDżekmiałdużo,
bopapierosywszyscyprawiepalą;apłaciłosiębiletami
tramwa​jowymi.
Zabawaniejesttakaprzyjemnajaksklepprawdziwy,
więcDżeklubiłpatrzećnaprawdziwychkupców.Iraz
staruszekkupiłchlebiser,akiedyliczyłpieniądze,jedna
monetaupadłanaziemięiniemógłjejznaleźć.Więcjuż
niechciałszukaćiposzedłsobie.AleDżekbyłciekawy,
gdziesięmogłapodziać.Noileżaławkącikukoło
sa​me​goschod​ka.Dżekdo​go​niłsta​rusz​kaiod​dał.
Dziękujęci,bardzocidziękuję,mójchłopcze.Jesteś
porządnymdzieckiemiwyrośniesznauczciwego
czło​wie​ka.
Dżekbardzosięzawstydził,boprzypomniałsobie
zjedzonąpokryjomurazkostkęcukru.Byłotoakurat
wtedy,kiedysiębawiłwbandytówzniebardzo
porządnymichłopcami.Byłjeszczemały,amalichłopcy
bardzołatwosiępsująicałeszczęście,żetaksamo
ła​twopo​temsięzno​wupo​pra​wia​ją.
WięcDżekpostanowiłunikaćzłegotowarzystwa,żeby
siębar​dziejjesz​czenieze​psuć.