Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Skoropołożenieskarbcajesttakoczywiste–wtrącił
Trask–powinniśmyprzyjąć,żepułapkisąjeszcze
bardziejzabójcze.
–Brakkamuflażumożesięwiązaćzodpornością
obsydianu–zaznaczyłVincent.–Niemówimy
tuozwykłymkamieniu.Przezlataczęstopróbowano
wywiercić,wyryćlubwysadzićwejście.Jakdotądniktnie
zdołałnawetdrasnąćpowierzchni.
–Pocoukrywaćcośniezniszczalnego?–mruknęła
Elise.
Przerwałiminterkomzkokpitu.
–Zbliżamysiędolądowania–oznajmiłAaron.–Nieco
dmucha,więcsugeruję,żebywszyscyzajęlimiejsca.
–Rozdamtrochęmorsowegomasła,żebyśmy
wObsydianowymPustkowiuwszyscymoglizobaczyć
magicznestworzenia–powiedziałTrask.–Resztęspraw
omówimywdomuopiekuna.–Wróciłnafotel,
atymczasemsamolotemwstrząsnęłydługieturbulencje.
Kendraniepotrzebowałazaczarowanegomlekaani
morsowegomasła,żebyprzejrzećnawylotiluzjekryjące
magicznestworyprzedwzrokiemwiększości
śmiertelników,więcodrazupodałasłoikElise.Wdole
cieńodrzutowcadrgałnanierównympodłożu.
Dziewczynkawidziałagłówniepłaskiterenpokryty
karłowatymikrzewami,tuiówdziedostrzegłateż
niewysokiewzniesieniaorazpłytkiejary.Jejuwagę
zwróciłydwadżipy.Jechałydrogągruntowąnaspotkanie
lądującegosamolotu,wzniecająctumanykurzu.Maszyna
znajdowałasięjużnatylenisko,byKendrazobaczyła
kierowcówobupojazdówzotwartymdachem,leczich
twarzepozostawałyniewyraźne.