Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Skoropołożenieskarbcajesttakoczywistewtrącił
Traskpowinniśmyprzyjąć,żepułapkijeszcze
bar​dziejza​bój​cze.
Brakkamuflażumożesięwiązaćzodpornością
obsydianuzaznaczyłVincent.Niemówimy
tuozwykłymkamieniu.Przezlataczęstopróbowano
wywiercić,wyryćlubwysadzićwejście.Jakdotądniktnie
zdo​łałna​wetdra​snąćpo​wierzch​ni.
Pocoukrywaćcośniezniszczalnego?mruknęła
Eli​se.
Prze​rwałimin​ter​komzkok​pi​tu.
ZbliżamysiędolądowaniaoznajmiłAaron.Nieco
dmu​cha,więcsu​ge​ru​ję,żebywszy​scyza​ję​limiej​sca.
Rozdamtrochęmorsowegomasła,żebyśmy
wObsydianowymPustkowiuwszyscymoglizobaczyć
magicznestworzeniapowiedziałTrask.Resztęspraw
omówimywdomuopiekuna.Wróciłnafotel,
atym​cza​semsa​mo​lo​temwstrzą​snę​łydłu​gietur​bu​len​cje.
Kendraniepotrzebowałazaczarowanegomlekaani
morsowegomasła,żebyprzejrzećnawylotiluzjekryjące
magicznestworyprzedwzrokiemwiększości
śmiertelników,więcodrazupodałasłoikElise.Wdole
cieńodrzutowcadrgałnanierównympodłożu.
Dziewczynkawidziałagłówniepłaskiterenpokryty
karłowatymikrzewami,tuiówdziedostrzegłateż
niewysokiewzniesieniaorazpłytkiejary.Jejuwagę
zwróciłydwadżipy.Jechałydrogągruntowąnaspotkanie
lądującegosamolotu,wzniecająctumanykurzu.Maszyna
znajdowałasięjużnatylenisko,byKendrazobaczyła
kierowcówobupojazdówzotwartymdachem,leczich
twa​rzepo​zo​sta​wa​łynie​wy​raź​ne.