Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żeTrasksiedziniewzruszony.Oczywiścietrudnogobyło
wzburzyć,więcpewniemiałbytęsamąkamiennąminę,
nawetgdybysamolotrozpadłsięnakawałki,ajegofotel
spadałprostowaustralijskiepustkowie.Kendra
uśmiechnęłasiępodnosem.
Mimokilkukolejnychwstrząsówpoparuminutach
prywatnyodrzutowiecłagodnieosiadłnaziemi.Chwilę
kołował,awreszciesięzatrzymał.Kendrazarzuciła
plecaknaramię,atymczasemTanuotworzyłdrzwi,
którepowychyleniudopodłożapełniłyfunkcjękrótkich
schodków.PierwszyzszedłSeth,siostrapodążyłazanim.
Lotniskonaodludziuskładałosięzjednegopasa,
walącegosięhangaruorazniewielkiegopawilonu
biurowegozfurkoczącymrękawemnaszczycie.
Wysiadłszyzmaszyny,Trask,TanuiVincentzaczęli
wyładowywaćrzeczyzlukubagażowego.Maraodeszła
nabok,bywykonaćpłynnąsekwencjęskomplikowanych
ćwiczeńrozciągających.Elise,stojącwdrzwiach
samolotu,rozglądałasiępookolicyprzezpotężną
lornetkę.Wysokonaniebiewisiałojasnesłońce.
–WitamywAustralii–oznajmiłSeth,naśladując
miejscowyakcentnajlepiej,jakumiał.Gestemwskazał
jałowąokolicę.Rozejrzałsiędokoła,apotemzmarszczył
nos.–Myślałem,żebędziewięcejkoali.
–Którędydotaśmbagażowych?–spytałaKendra.
Sethzachichotał.
–Niejesttonajelegantszelotnisko,jakiewżyciu
widziałem.Wyglądaraczejjakpotajemnelądowisko
szajkiprzemytników.
–Cotutajprzemycają?
–Główniebumerangi.Ikangury.Biedaczyska.
–Zbliżasiękomitetpowitalny–powiadomiłaElise.
–Dwapojazdy,awkażdympojednejosobie.
Wkrótceobadżipybyłyjużwyraźniewidoczne.
Wytrzymałeautaowojskowymodcieniuzielenimiały
wielkieopony,aichsilnikigłośnowarczały.Gdystanęły
przylukubagażowym,wysiadłoznichdwoje
Aborygenów.Obojebylimłodymiludźmituż
podwudziestce,mieliciemnąskóręorazdługieręce