Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tamstałojużdwóchmężczyzn.
–KomisarzGrzegorzBanaś,wydziałkryminalnyKomen-
dyMiejskiejPolicjiwZielonejGórze–jedenzmężczyzn,
dużoszczuplejszyoddrugiego,machnąłczymś,cozdaleka
mogłowyglądaćnapolicyjnąlegitymację.–Atojestpodko-
misarzMichałWitkowski.
Drugipolicjantwykonałminimalnyruchgłową.Wtym
czasiedyrektorzamknąłdrzwiiusiadłwfotelu.
–ZpodkomisarzemWitkowskimrozumiemysiębezsłów,
takwięcjabędęmówił,atysięmódl,żebypodkomisarzWit-
kowskiniepoczułsięwobowiązkuodezwać.Bojakpoczuje
sięwobowiązku,tobędzieznaczyło,żemarnytwójlos–Ba-
naśzrobiłpauzędlaspotęgowaniaefektu.–Siadaj,chłopcze
–pokazałrękąnakrzesłostojąceprzydyrektorskimbiurku.
Cudnyzająłmiejsce.Chciałpołożyćplecaknakolanach,
alewówczasprzypomniałomusięodrożdżówce.Wyjąłwo-
reczekzbezkształtnąmasąitrzymałgowręku,niewiedząc,
coznimzrobić.
–Taknamarginesie:wszystkiegonajlepszegowdniuuro-
dzin–rzekłnagleBanaś.
–Dziękuję,aleurodzinymiałemwczoraj–odpowiedział
machinalnienastolatek.
–Tojawiem–spokójwgłosiekomisarzamiałwsobienie-
malcośmistycznego.
–Zostałemwezwanydogabinetupanadyrektorawtrakcie
ważnegosprawdzianuzkonstrukcjibudowlanychtylkodla-
tego,żebyściepanowiezłożylimiżyczenia?–Wallywypalił
nibynabezczelnego,alebystryobserwatorwyczułbyniepo-
kójwgłosie.
AzarównoBanaś,jakiWitkowskinależelidotegotypu
widzów.Międzyinnymidlategobylijednymznajlepszych
zespołówpracującychprzyzabójstwach.
–Niełatwiejbyłobyjewysłaćpocztą?–grałdalejCudny.
27