Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Jacyoni?–podłapałszybkoBanaś.
–Niewiem,jacy–chłopakwestchnął.–Ten,któryleżał
wprzedpokoju,byłcaływekrwi,nieprzyjrzałemsięjego
twarzy.
–Leżałwprzedpokoju?–pytałdalejkomisarz.
–Przecieżjużpanommówiłem,żewyłamałporęcziwylą-
dowałnapodłodze–Wallyukryłgłowęwdłoniach.
–Mówiłeś–przyznałBanaś.–Sękwtym,żeniezdążyli-
śmycipowiedzieć,żewprzedpokojunieznalezionożadnych
zwłok.
–Alejajużmówiłem...–nastolatekprzerwałwpołowie
zdania.–Copanpowiedział?
–Wprzedpokojuniebyłożadnychzwłok–komisarz
baczniewpatrywałsięwtwarzchłopaka.–Nietylkozresztą
wprzedpokoju,alewcałymdomu,araczejwtym,cozniego
zostało.Jedynezwłokinależałydotwoichrodziców.
–Ale...Przecieżjamuprawieodciąłemgłowę...–Cudny
byłoszołomiony.
–Ktobyłnaprzyjęciuoprócztwoichrodziców?–Witkow-
skikolejnyrazzastosowałjednązpodstawowychtechnik
przesłuchania,czylibłyskawicznązmianętematu.
–Słucham?–chłopakdałsięzaskoczyć.
–Mówiłeś,żerodziceprzyszykowalidlaciebieprzyjęcienie-
spodziankę–wyjaśniłcierpliwiepodkomisarz.–Interesujenas,
ktooprócznichtambyłimógłbypotwierdzićtwojąwersję?
–Nikt–Cudnyspuściłgłowę.–Tomiałabyćkameral-
na,rodzinnauroczystość.Prawdziweprzyjęcieplanowałem
zkumplami,niewdomuoczywiście.
–Wróćmydotegomomentu,wktórymobudziłeśsię
wszpitalu–Banaśkontynuowałpolitykęchaosu.–Copo-
wiedziałeślekarzowi?
–Przecieżjużmówiłem...–Wallypotarłdłoniązmęczo-
nątwarz.–Żenicniepamiętam.Bonaprawdęnicniepa-
39