Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nasamkoniectylkojasiedziałamprzyłóżkumamy.
Niewiem,czytegowłaśniechciała,czymożepoprostu
kończyłjejsięczasnaindywidualnepożegnania.
Towyglądałotak,jakbyczekała,żebyzobaczyć
wszystkieswojedzieci,apotemjużzaczęłojejsię
spieszyćdoodejścia.Możeobawiałasię,żechłopaki
musząwracaćdopracy.Mamazawszenajpierwmyślała
oinnych.
Zasłonkiwokółszpitalnegołóżkadawałyfałszywe
poczucieprywatności,aleprzecieżsłyszałyśmy
wszystko,coinnimówiąpodrugiejstronie.
–Mamjeszczeczaspójśćpokawę?Jakmyślicie?
–dobiegłmniegłosBrendana.
Możepowinnambyćwdzięcznabratuzato,żedał
miostatnicieńjejkonspiracyjnegouśmiechu:
Słyszysz,
coonwygaduje?
Wjednejchwilibyłazemną,wnastępnejświatło
wjejoczachnaglezgasło.
Myślałam,żejestemgotowanapożegnanie,alekiedy
zrozumiałam,żenieżyje,byłamtakzszokowana,jakby
tosięstałozupełniebezostrzeżenia.Siedziałam
itrzymałamjązarękę,ażpoczułam,żeniemogędłużej
ukrywaćtegoprzedinnymi.
Mężczyźnizaczęlipłakać.Janie.Ichskacowane
beczeniedrażniłomnie.
Hopeteżsiętoniepodobało.
–Ćśś!–zbeształaich,przykładającpalecdoust.
–Mamapróbujespać!
Powiedziałamsiostrze,żebyucałowałamamę
nadowidzenia,potemzabrałamjądohospicyjnego
bufetunakiełbaskizfrytkami,apóźniej,kujej